Gdyby nie beznadziejne zakończenie (ale zdaje sobie sprawe że inaczej nie można było bo to film oparty na faktach) to bym powiedziała że film był świetny. Do połowy nie byłam pewna czy to on jest ofiarą spisku, czy jest rzeczywiście chory. Więc film był dobry do momentu gdy żona Nasha weszła do szopy i zobaczyła ją całą poobklejna wycinkami z gazet, później to było tylko powielanie tych samych pomysłów z elementami komedii. Już nie wspomne o końcu który mi idealnie pasował do typowych amerykańskich-hollywoodskich filmików.