piękny film... świetna, przejmująca rola russela, lepsza nawet niż w tajemnicach los angeles (dopiero po tym filmie mogę powiedzieć, słuchaj ola, bo nigdy może już tego nie powiem, że russel rzeczywiście umie grać - nigdy temu nie przeczyłem, ale nie było dowodów, teraz są). nie mozna też zapomnieć o aktorce grającej żonę nasha - równie dobrze się sprawdziła...
howardowi nie udało się uniknąć "amerykanizmów", było ich sporo, ale jakoś nie przeszkadzało mi to, o dziwo, w odbiorze filmu...
obejrzenie historii nasha było dla mnie ogromnym przeżyciem i jeszcze chyba nie ochłonąłem, bo obejrzeniu filmu... niewiele brakuje mu do ideału, ale howard jest na dobrej drodze, żeby wkrótce go osiągnąć... proszę brać z niego przykład!