Cóż, film zaskoczył mnie od początku. Piła 3D, a nie Piła VII... gdy już wygodnie
rozsiadłem się w fotelu, po wypaleniu papierosa i zakupieniu kolejnej porcji popcornu
(wybrałem się bowiem na maraton Piły w stolicy) poczułem, iż to nie będzie to
zakończenie na które czekałem.
Plakaty narobiły mi niesamowitego smaczku, geniusze od reklamy wykonali swoją
robotę w 100 procentach. Aczkolwiek, zawiodłem się na całej linii. Oczekiwałem
zagadek, intryg, wymyślnych pułapek i zwrotów akcji, znaków firmowych poprzednich
części serii. A tu bieda!
Po pierwsze, nie hierarchizując, nie podobała mi się gra aktorska. Początek, choć sam
pomysł publicznej śmierci przypadł mi do gustu, miast wzbudzić napięcie wpędził na mą
twarz złośliwy i pogardliwy uśmieszek. Dwóch mężczyzn dochodzi do porozumienia
trzymając swą kochankę nad piłą... Mimika, szczególnie blondyna, była tak zabawna, iż
odniosłem wrażenie, że twórcy postanowili ostatnią część serii zamienić na parodię
poprzednich odsłon.
Co do wesołych momentów, nie sposób pominąć "szalony" pościg Hoffmana za Jill.
Przecież swym znajomym od lat wpajałem że Piła to nie ganianie za bohaterką z
tasakiem w ręku tylko przede wszystkim napięcie... Poza tym wystrzeliwujące w ekran
jelita tudzież scena snu Jill utwierdziły mnie w przekonaniu iż twórcy zbliżyli poziom Piły
3D do filmów typu Halloween czy Piątek Trzynastego... Pamiętać należy, iż tamte
produkcje są to slashery które wywołać mają śmiech - nie strach.
Nie od dziś wiadomo, iż fani Piły dzielą się na tych, którzy wielbią serię za wspaniałe
zagadki i zwroty akcji, i tych których rajcuje krew, pułapki i brutalność. Z przykrością
stwierdzę, iż ostatnia odsłona nie zadowoli ani tych ani tych. Choć Piła 3D była brutalna,
to pułapki (oprócz publicznej i na śmieciach) nie były nowatorskie i jak dla mnie, ociekały
nudą i sztampowymi pomysłami. Fabuła zaś licha, pełna niedociągnięć. Gdzieś
zgubiono fenomenalne zwroty akcji, napięcie... film miał być zwieńczeniem dzieła, a
wyszedł barszcz na wodzie. Nie dość, że jak dla mnie detektyw Hoffman nie był
odpowiednią osobą do swej roli, to postać Gordona jako potężnego puncha dla widza
na koniec - nic błyskotliwego... Scenariusz, niestety był na siłę zapychany licznymi
retrospekcjami, wyszła kicha...
Poza tym, pogwałcono zasady Jigsawa... ginęli bogu ducha winni ludzie... Choćby
Gibson i towarzyszący mu policjanci, zdjęci z karabinu maszynowego... poezja...
Cóż, choć nadzieja matką głupich, naiwnie wierzę iż Piła 3D to dowcip producentów, a za
kilka miesięcy obejrzymy PRAWDZIWĄ Piłę VII.
Pozdrawiam!