Troche za malo zeby nazwac ten film nieskonczonym arcydzielem tak jak to robicie [niektorzy]. Zanim go zobaczylem ktos porownal mi go do 'Siedem' Finchera. A jednak w Siedem nie ma tego niepotrzebnego efekciarstwa [mowie o lekkim nadmiarze flakow i krwi]. Albo taki szczegol, ktory nie dawal mi spokoju: ten obciachowy plaszcz mordercy. No po co to? Takie rzeczy pasuja do parodii a nie thrillerow. Zdecydowanie wiekszy nacisk powinien byc polozony na gre miedzy morderca i ofiara i miedzy samymi ofiarami niz na chlapanie krwia. Za to zdecydowany plus za zakonczenie. Naprawde zaskakujace. Pomysl gry w grze i morderca jako czlowiek nieuleczalnie chory. Zdecydowanie warto zobaczyc.