spodziewalam sie wytrawnego widowiska a tu pach! - cieple kluchy z mlekiem. nie mowie, rzecz jasna, o makabrycznych scenach, z udzialem hektolitrow krwi i wymyslnymi akcjami, w ktorych KTOS MUSIAL ZGINAC. swoja droga, tylko psychopata mogl wymyslic takie sceny;/ poczatek byl rewelacyjny, ale pozniej, niestety, tendencja spadkowa. wszystko, a na pewno w wiekszosci, wina Pana Chirurga alias RobinHuda W Rajtuzach, ktory byl bardziej drewniany od pinokia. jemu jednak zawdzieczam kupe smiechu, jaki z siebie wydobylam. kto widzial pewnie wie o co mi chodzi. jego oczy byly bez wyrazu, zmieniam tylko tonacje glosu. gdy krzyczal do sluchawki "Ali!" to przypominalo mi to pojekiwania kastrata/marcowanie kotow. a gdy pod koniec filmu pelzal po tym pomieszczeniu, z zamiarem wezwania pomocy, rzucajac do swego towarzysza na pozegnanie:"nie boj sie, sprowadze pomoc"( w kazdym razie cos w tym stylu) i wypelzl na zewnatrz, wtedy byl moment kulminacyjny fali smiechu- nie moglam przestac parskac( i to nie tylko ja..)swoja droga ciekawe dokad zdolal sie dopelzac dzielny bohater?;p...hue hue....i prosze, nie porownujcie tego filmu z "Siedem"- on trzymal mnie w napieci od poczatku do konca, i do glowy by mi nie przyszlo, zeby nawet wywolac usmiech na mej twarzy. "piła' jest rozweselaczem....moze nie dla wszystkich ale dla takich przesmiewcow jak ja to byl jeden wielki UBAW PO PACHY:D!!!