Mocno niewykorzystany pomysł.
Opowieść o tym jak kilku żołnierzy musi wywieść w pole cały oddział Szkopów (pachnie „Saharą” z Bogartem, tudzież remakiem tego filmu) ma w sobie potencjał, lecz nie zostaje on wyeksploatowany, bo opowieść, nie licząc kilku aktów dywersji na pole wroga i tak ostatecznie przekształca się żołnierski epos, którzy ruszają liczebną grupą na oddział wroga.
Psychologicznie też raczej biednie – chciałbym wiedzieć, co czyniło z głównego bohatera takiego outsidera (pomijam degradację w wojsku), dlaczego ma problem z alkoholem (owa degradacja? To byłoby banalne) i co skłania go do altruistycznych (troska o przyjaciół) i wielkich poświęceń?
Niemniej jeżeli tak jak ja uwielbiasz Steve’a McQueena obejrzysz z przyjemnością. Uczucie zawodu przyjdzie jednak z czasem…
Moja ocena - 5/10
6 żołnierzy zmuszonych do bronienia całego regionu, podczas gdy kilkaset metrów dalej stacjonuje armia wroga - muszą więc sprawiać wrażenie, że jest ich cała kompania, by przeciwnik się nie zorientował, i nie zaatakował. Mało pomysłów narracyjnych jak zróżnicować i wykorzystać tę opowieść, ogląda się nieźle. Mocna końcówka. Do zadumy.
6/10
Heh, dziś kojarzę ten film jak przez mgłę. Jakoś zupełnie nie został mi w pamięci. Nie licząc fajnego tytułu...