Praktycznie wszystkie produkcje po 1996r w których maczał ręce Tarantino z wyjątkiem Daltry Calhoun (bo to dość fajny jak dla mnie film:) No i większość filmów Roberta Rodrigueza.
Sami siebie obrażają produkując to "coś". Jest to niestety ten sam przedział co "Piekielna zemsta". Bo czym się różni Hell Ride czy od Zmierzchu do świtu? Współczynnik absurdu, przemocy, wulgarności i tandetnej erotyki jest mniej więcej ten sam.