A ja napiszę, że pomimo nieco utopijnej historii (dzieciaki, które zaczynają bawić się w dilerkę tak łatwo się z tego nie wydostają, ot tak sobie komendant nie pogratuluje pomocy w schwytaniu dilera - pomijając fakt, że w ogóle taki nastolatek ma marne szanse, żeby czegoś takiego dokonać , a zbuntowanej klasy mimo wszystko nie wyciągnie się edukacyjnie w ciągu 2-3 miesięcy, nauczyciel taki jak Sienkiewicz najprawdopodobniej wyleciałby ze szkoły już pierwszego dnia po kopnięciu ławki) jest jedna rzecz, która jest niesamowita w tym filmie.
Ten jeden człowiek, ten jeden nauczyciel, który daje szansę. Ten, który z góry nie przekreśla tych, którzy zostali spisani na straty i całym sobą stara się pokazać dzieciakom, że mają swoją wartość. To jest to, czego (niestety) w wielu szkołach brakuje.
Dużo jest nieprzychylnych komentarzy. Dobrze ktoś zwrócił uwagę, że najczęściej ich autorami są ludzie, których nastolatkami nazwać nie można, a wypowiadają się (między innymi) na temat języka użytego w filmie. Tym bardziej, że młodzież nie zwróciła uwagi na to, że tak się nie mówi...