Jestem pod ogromnym wrażeniem, tej techniki trochę staromodnej ale jakże pełnej detali i przyciągającej wzrok. I ta historia! O samotności, o tym, jak warto mieć swojego przyjaciela i jak czasem odejście czegoś daje początek nowemu...Wzruszająco, prawdziwie, kreatywnie.
Takie pytanie wrażliwego kinomana - czy na końcu są potrzebne chusteczki czy też mamy taki pełny happy end? :)
Ja uważam, że zakończyło się dobrze, inaczej niż się bohaterowie planowali, ale to nie znaczy, że gorzej...
Doceniam, że odbierasz to jako ciepłą opowieść o samotności, ale mam odwrotnie.
1. Relacja Psa i Robota jest powierzchowna: znika na cały środek filmu, przez co finał nie ma dla mnie oparcia w rozwoju postaci.
2. Część ‘impresyjna’ wygląda jak zlepek skeczy; zamiast emocji czułem rozwlekanie czasu.
3. Warstwa wizualna wydała mi się prymitywna, a nie ‘pełna detali’.
4. Film opiera się na angielskich afiszach, co utrudnia niewerbalny odbiór i spłaszcza sensy.
5. Logiczne zgrzyty (np. palec robota jako korek do łódki, plaża z drutem kolczastym) wyciągały mnie z seansu.
Dlatego nie kupiłem ani wzruszeń, ani przesłania.