postkomunistyczny nastolatek jest w stanie znieść o wiele więcej niż amerykański i nie wydaje mi się to kwestią wrażliwości, ale świadomości, że życie takie jest - to kwestia przetrwania w niesprzyjających okolicznościach i nie ma zmiłuj!
Zgodzę się ale jak dla mnie z mojego punktu widzenia (wychowanego w postkomunistycznej rzeczywiści) to do mnie filmy amerykańskie o przemocy w szkole nie bardzo przemawiają. A to dlaczego; po pierwsze chodzi o dostęp broni w USA. Wystarczy że ktoś Ci wsadzi łeb do kosza abyś na drugi dzień przyszedł do szkoły i wymordował wszystko co się rusza. Po drugie rzeczywiście świadomość odgrywa ważną role. Bądźmy szczerzy - 90% tych amerykańskich nastolatków po miesiącu w naszej jakieś innej szkole z naszego regionu by popełniło zbiorowe samobójstwo. To co jest zaskakujące to fakt że niezależnie od położenia geograficznego wszystkie te zdarzenia łączy jedno wspólne podobieństwo. A mianowicie totalna ignorancja pedagogów i dyrekcji szkół. Myślę że to jak świat wygląda jak wygląda i że jest w nim tyle zła to "zasługa" tego że człowiek jest wychowany w duchu prawa dżungli. Z mojej rzeczywistości film jest raczej infantylny choć dużo lepszy od "Słonia". Wychowałem się w polskiej szkole i amerykański przekaz jest dobry na ich potrzeby. To zmienia faktu że takie filmy powinny być pokazywane w szkołach aby ludzie a przede wszystkim nauczyciele zrozumieli do czego prowadzi ich ignorancja i przymykanie oka.
Zgodze się z tym że Pif Paf ma większą siłę oddzialywania na Amerykańskiego odbiorcę film rzeczywiście w niektórych momentach możę wydawać się nieco infantylny. Jednakże rekompensatą za tą chwilową niedogodność widza są niektóre wstrząsające sceny.Reżyser pozwala widzowi myśleć wybiegać w przyszłość wyobrażać sobie najstraszniejsze scenariusze.Jednak wszystko kończy się jak to w amerykańskim filmie happy endem. Pomimo iście Amerykańskiej rzeczywistości film niesie za sobą mase przemyśleń nawet a może szczególnie u ucznia szkoły polskiej. Co by było gdyby w polsce broń byla dostępna w tak łatwy sposób jak w niektorych stanach Ameryki Północnej? I nie sądze że chodzi tu o wytrzymałosć psychiczną tego czy tamtego nastolatka. Nie wchodzą tu w grę żadne uwarunkowania geograficzne ani kulturowe. Moim zdaniem chodzi po prostu o dostępność broni. W stanach każdy ojciec ma w pudełku po butach schowany rewolwer. Naszczęście w polsce to się nie zdaża. I nie chcialbym dożyć czasów gdy w naszym kraju będzie obowiązywało podobne prawo odnośnie posiadania broni jak w USA.
O prawo do posiadania do broni możesz być pewny że nie będzie ona takim poziomie jak w USA. Po prostu Ameryka była kolonią gdzie każdy posiadał broń a jak z kolonii stała się państwem to nikt nie zastanawiał o takim problemie jak posiadanie broni. Dopiero teraz wraz ze zmianami i ewolucją, Amerykanie ponoszą krwawe żniwo tych braku zmian które można byłoby dostosować do dzisiejszych czasów. U nas posiadanie broni nie może przejść bo nigdy 99% społeczeństwa nie miała z nią do czynienia. Wprowadzenia takiego prawa gdziekolwiek poza Ameryką skończyłoby się przeniesieniem takiego państwa na Dziki Zachód w XIX wieku. Więc w tym aspekcie możemy spać spokojnie. Problem numer 1 takich strzelanin to jak wspomniałeś dostępność broni ale oprócz jest tego trzeba wspomnieć że tacy desperaci trafiają na pierwsze strony gazet. Stają się sławni i wielu przypadkach o ten rozgłos chodzi. Nigdzie indziej takiego parcie na szkło jak w USA nie ma. Po trzecie jednak trzeba powiedzieć że psychicznie nastolatek amerykański jest słabszy od jego europejskiego odpowiednika (nie mówiąc o Afryce czy Azji). Te wszystkie czynniki powodują że wpadnięcie do szkoły i wybicie każdego kto się rusza jest najłatwiejszym rozwiązaniem...
"90% tych amerykańskich nastolatków po miesiącu w naszej jakieś innej szkole z naszego regionu by popełniło zbiorowe samobójstwo. "
Eee, to do jakiej ty szkoły chodziłeś? Chodzę do liceum i myślę że to spora przesada, że w polskich szkołach jest tyyyyle przemocy, no chyba że mowa o jakimś technikum budowlanym czy osiedlowym liceum plasującym się w dołach listy rankingowej. To więc zależy jaka szkoła. Ja się osobiście nie zetknęłam z takim maltretowaniem w szkole średniej, to znaczy - nie stykam. Zdarza się że w jakiejś budzie ktoś przyniesie nóż, ale to jakiś plebs jest, margines społeczny, a media to odrazu rozdmuchują. A jak jakiś uczeń zostanie laureatem w międzynarodowej olimpiadzie to nikogo to nie obchodzi, a polaczki jak to polaczki chcą jedynie widzieć wady i narzekać.
W USA jest taki problem z tzw. bullyingiem, bo to jest rzeczą codzienną w każdym liceum tam. A wszystko przez specyficzną politykę tamtych szkół, bo za stypendium sportowe można iść nawet na medycynę.Szkoła dostaje sporo kasy za zawody itp., toteż kładzie większy nacisk na zajęcia sportowe - więc bezmózgowe mięśniaki, które mają pały z matmy, ale za to wygrywają mecze w koszykówkę mają większy "prestiż" w takiej szkole. To oni są tu samcami alfa i mogą sobie robić co chcą z innymi uczniami z "niższej kasty", tzn. tymi którzy nie są sportowcami. A nauczyciele i dyrekcja przymykają na to oko, bo wiadomo że mają zyski z takich sportowców, i w związku z tym "popychadła" na tym mocno cierpią. Tak więc zdolni inteligentni uczniowie są nazywani kujonami i są ostracyzowani ze względu na swoje "niesportowe" zajęcia. No mnie by to niebagatelnie wku*wiło, za przeproszeniem. Dopiero na studiach można się rozwinąć, ale w takim amerykańskim "high schoolu" ma się oględnie mówiąc przechlapane