Pierwszy raz chciałam go obejrzeć tylko dlatego, że gra w nim Kristian Ayre, bo jak byłam młodsza to razem z siostrą w kółko oglądałyśmy jakiś film z nim i chciałam sobie przypomnieć jak wygląda. Oczywiście się okazało, że "mój" Kristian gra w nim małą, niezauważalną role. Ale wcale się tym nie przejęłam. Nie myślałam, że ten film będzie taki...hmm.. mocny. Pamiętam, oglądałam ten film wieczorem i kiedy następnego dnia poszłam do szkoły nie mogłam się na niczym skupić, ciągle o nim myślałam. No i się okazało, że tvn7 znowu puścił ten film to sobie go nagrałam i teraz mogę go oglądać kiedy tylko chce. Ja po prostu ten film pokochałam. Niedługo po tym przeczytałam cała sztukę "Bang, Bang, You're Dead". Chętnie bym ją obejrzała lub nawet w niej zagrała.
Po tym filmie zwróciłam też uwagę na Bena, który teraz jest jednym z moich lubionych aktorów
Troche się rozpisałam, no to tyle.
PS Szacunek dla autora recenzji.