Piraci z Karaibów: Na krańcu świata

Pirates of the Caribbean: At World's End
2007
7,7 399 tys. ocen
7,7 10 1 399369
6,3 43 krytyków
Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
powrót do forum filmu Piraci z Karaibów: Na krańcu świata

O Piratach....

ocenił(a) film na 7

Mogę wychwalać ten film bardzo długo, ale 10/10 przyznać tym "Piratom" nie mogę. Głównie z powodu zawiłej fabuły, bo choć ta plątanina nie przeszkadza mi tak bardzo, to jednak jest to dla filmu pewna ujma. Poza tym szkoda mi wielu niewykorzystanych/kiepsko rozwiązanych wątków. Sao Feng - postać znika tak nagle, że właściwie nie wiadomo kto ją zabił (trochę przesadziłem, ale wiecie chyba o co mi chodzi). To samo Kraken - stwór będący maskotką 2 części, tutaj występuje jako truchło. (Rozumiem, że Lord Beckett postanowił z nim skończyć, ale jakoś twórcy powinni nad tym dłużej popracować) Z kolei wątek Luku Davy'ego Jonesa jest o wiele za długi (Nie wiem czy powinienem doszukiwać się tam głębszych metafor, czy wyłącznie dziwacznego humoru). Kolejnym dziwnym elementem było zrobienie z cichutkiej córki gubernatora Swanna Królową Piratów. ( Wiem, że ktoś musiał zostać tym królem i że gdyby nie głos Jacka opowiadający się za Lizzie, to by go nie było... ale na matkę z dzieciątkiem dlaczego Elizabeth?!

No ale już dobra...W końcu ktoś powie, że strasznie zjeżdżam ten film, a nie taki jest przecież mój zamiar."Na krańcu świata" bowiem bardzo mi się podobało (choć najlepsza bez wątpienia była część pierwsza) i gadanie, że w tych "Piratach" brak logiki i że to już nie jest "to samo", jest bzdurą. Film rzeczywiście jest jedną wielką bajką, pełną niemożliwych rozwiązań, ale chwila! To przecież było już wiadomo od 2 części. Czy tam moi drodzy dopatrywaliśmy się jakiejś większej logiki? Nie. I czy z tego powodu film zły? NIE! To, że film jest w większej części bajką niczego nie zmienia! Jeśli zaś ktoś chcę oglądać czysty realizm to chyba pomylił filmy, bo choć w 1 części było go najwięcej, to kto mi powie, że chodzące szkielety są czystą, ŻYWĄ logiką?

Teraz coś więcej o pozytywach filmu.
Johnny Depp grał jak zwykle rewelacyjnie i chyba nikogo to już nie dziwi. Jack Sparrow jest odgrywany na najwyższym poziomie i gadanie, że w tym filmie jest gorszy, również jest nie na miejscu. Depp grał identycznie jak w poprzednich częściach, a że niektórym z was mógł przez to pozostać niedosyt, to już nie wina Johnny'ego. Bardzo dużym zaskoczeniem była dla mnie gra Geoffrey'a Rush'a. Kapitana Barbossę polubiłem już w pierwszej części i mocno zasmuciła mnie jego śmierć, ale w trzeciej części Rush przeszedł samego siebie. Naprawdę nie wiele ustępuje Johnny'emu Depp'owi. Jak dotąd nikt nie pochwalił Toma Hollandera. Szkoda, bo Tom stworzył rewelacyjną kreację Lorda Becketta. Zimny, opanowany, nieco mściwy, a przy tym doskonały biznesmen. Rewelacja.

Teraz o muzyce. Tutaj nie ma co się rozpisywać...powiem tylko, że zaraz po obejrzeniu filmu rozpocząłem polowanie na soundtracka. Zimmer trzyma poziom.

O efektach specjalnych również nie ma co pisać. Powiem krótko - arcydzieło.

Film choć jak zwykle przesiąknięty humorem, tym razem zawiera wiele mroku. Pierwsza scena (notabene jedna z najlepszych) porusza serca i chyba u nikogo na twarzy nie wywołuje uśmiechu.

Dobra. Czas zakończyć tę moją mini-recenzję. Film jest bardzo, bardzo dobry. Jeśli naprawdę powstanie część 4 i utrzyma się na takim poziomie to się bynajmniej nie obrażę. Warto z tym jednak poczekać jakieś 2 lata, wtedy być może dostaniemy to, czego w tym filmie niestety nie było - rewelacyjny scenariusz. Jeśli zaś twórcy poprzestaną na trylogii - trudno. Wszystko się kiedyś kończy.
Moja ocena 9/10