Trochę smuci mnie, w jaki sposób twórcy rozwinęli postać Jacka Sparrowa w drugiej i trzeciej części "Piratów z Karaibów". W pierwszej części poznajemy Jacka jako pozbawionego autorytetu pirata-nieudacznika, samozwańczego kapitana z talentem do pakowania się w kłopoty, który z opresji wychodzi cało dzięki nieszablonowemu zachowaniu i bożej opatrzności. W kolejnych częściach ten wizerunek się rozmywa - z pozoru zepsuta busola Jacka okazuje się być magiczna, a następnie dowiadujemy się wręcz, że jest on jednym z dziewięciu pirackich władców. Czy naprawdę nie można było pozostać przy skromnym wizerunku bohatera z pierwszej części, czy twórcy od razu musieli robić z niego jakiegoś wydumanego władcę piratów? Dla mnie ten niezdarny, wyśmiewany w pirackim światku Jack z pierwszej części był dużo bardziej szczerą i przekonującą postacią.