Film trochę za bardzo balansuje na dwóch płaszczyznach - fizycznej, metafizycznej. W moim odczuciu trzecia część odstaje od pozostałych pod względem klimatu jak i gry aktorskiej. Sam scenariusz jest też... hmm... strasznie liniowy i przewidywalny. Mimo wszystko film ogląda się przyjemnie, nie ma tu chwili nudy, są śmieszne sceny - nawet dużo. Jack jednak stracił to "coś" za co lubiłem go w poprzednich filmach. Postać w tym filmie jest trochę taka nijaka. Jedną scenę z nowych piratów widziałem już w innym filmie... chociażby w "Beverly Hills Ninja", ale to drobiazg. Film fajny. Warto obejrzeć chociażby z uwagi na świetne sceny z Jeffrey'em. Tylko, kurcze w zapowiedziach mówili, że w filmie będzie ojciec Jack'a - ja go nie zauważyłem... Może był przez kilka sekund...
Jack nijaki? W tej części właśnie jego postać została jeszcze bardziej podkolorowana. Wszystkie wariacje, nie mówiąc już o genialnej scenie w luce Davy Jonesa, robiły wrażenie.
Co do ojca Jacka- owszem był, nie wiem JAK MOŻNA BYŁO go nie zauważyć?? Po pierwsze sam Keith Richards się wyróżniał i to nie tylko 'urodą', po drugie dialog między nim a Sparrowem na temat matki, był raczej jednoznaczny (przyp. podczas zebrania 'braci').
Przesłanie filmu, mimo wszystko, jest banalne: rośliny okrytonasienne lubią kraby.