Krzyczaca jak dziecko Elizabeth na plazy (bajka dla dzieci?), potworki jak we Wladcy Pierscieni, no sorry ale nie tego sie spodziewalem... I do tego muzyka Hansa Zimmera (geniusz), w wiekszosci skopiowana z I czesci. Porazka... ;/
a w pierwszej części to potworki niby jakie były? A poza tym 'potworki' z władcy pierścieni to do tych się nie umywają. O wiele więcej finezji i nowatorstwa jest w ekipie Davy Jones'a.
a ja nie. Żałowałem że tak szybko się skończyło. Nie mogę się doczekać jak będą maratony z Piratami. Mmm..prawie 8 godzin rozrywki na najwyższym poziomie :D :D
Temat główny musiał zostać zachowany z oryginału, przecież ludzie nie skojarzyliby filmu... A tak poważnie, to przecież z reguły tak jest w kontynuacjach, nie zauważyłeś? Chociaż przyznam, że wspomniana przez Ciebie scena z Elizabeth na plaży była jedną z niewielu, które naprawdę mnie drażniły. Na pewno zrobili to celowo, ale chyba jednak odrobinę przesadzili.
scenerie jednak nei były w dużej mierze stworzone za pomoca komputera. dużo kręcono na Bahamach lub budowano atrapy.
Muzyka moim zdaniem była bardzo dobra. Wykorzystano motywy z jedynki, bo skoro filmy są powiązane to jakieś motywy muszą się powtarzać. To naturalne. Do tego dołożony fantastyczny fragment muzyczny z Tortugi. Muzyki prawie w ogóle nie pamiętam, czyli świetnie komponowała się z akcją. I tak powinno być.
Piszesz "muzyka byla moim zdaniem bardzo dobra" a na koniec "muzyki prawie w ogóle nie pamiętam, czyli świetnie komponowała się z akcją" coś tu chyba nie gra.
poza tym jak można pisać, że skoro się nie pamięta muzyki to pewnie była świetna i dobrze się komponowała. Ja jestem wielką fanką muzyki filmowej zwłaszcza Zimmera i uważam, że to właśnie dzięki muzyce film nabiera życia, tempa i emocji. Bardzo dobrze było ją słychać!!! zgadzam się co do tego, że musiała być powiązana z jedynką, bo to przecież logiczne.
dla mnie film bardzo dobry, drażniły mnie tylko sceny komediowe z tubylcami, szczególnie, ten mały z nożem i widelcem...
Całkowicie zgadzam się z Piotrem W.! Film jest bardzo dobry, a skoro w trylogiach druga część jest najsłabsza, to nie moge doczekać się zakończenia sagi (Pirates of the Carribean: At End World). Rzeczywiście scena z nożem i widelcem to zeczywiście przesada i kpina z inteligentnego humoru w całości filmu. Nie widze powodu na narzekania na muzyka Hansa Zimmera, oczywiście zdarzały się temu wybitnemu kompozytorowi lepsze utwory, ale skopiowanie muzyki z Klątwy Czrnej Perły to doskonałe posunięcie, w końcu lepsze coś starego wybitnego, niż nowe a kiepskie. Ale nawet i to nie psuje całości wrażeń z filmu!
Ale ja nie mowie, ze muzyka jest zla ! Ja uwielbiam Hansa Zimmera, ogolem muzyke filmowa, ale przez wiekszosc czasu slyszalem muzyke z pierwszej czesci, duzo utworow, wiec chyba nie byly tak dobrze wkomponowane.
Ja liczylem na bitwy morskie (tylko za pomoca statkow), walki na szpady (byly, ale ile?), moze jakies ciekawsze motywy w portach, a tutaj duza osmiornica, ludzie-ryby...
I DZIWI MNIE, DLACZEGO FILM MA TAKA DOBRA SREDNIA OCEN NA FILMWEB.PL ???
'DZIWI MNIE, DLACZEGO FILM MA TAKA DOBRA SREDNIA OCEN NA FILMWEB.PL ???'
Może dlatego, że jednak większości film się podobał?? Ja to ludzi nei rozumiem...dostają rozrywkę na najwyższym poziomie a ci jeszcze wybredzają...Czego wy oczekiwaliście po tym filmie?? Że pokażą problemy rasowe jak w 'Mieście Gniewu' miedzy Jackiem i plemieniem tych kanibali?? Przecież ten film był kręcony z myślą o dostarczeniu rozrywki i spełnia to założenie w 100%
Ja tez oczekiwalem rozrywki, ale zalezy wlasnie, kto jakiej rozrywki oczekiwal... zobacz co napisalem w swoim poscie wyzej, walki, statki, akcje w miescie. Ok, w pierwszej czesci jeszcze tych umarlych (czy tam nieumarlych) dalo sie przezyc, ale tutaj to jak pisalem, kompletna bajka.
Az sie boje trzeciej czesci, chociaz pewnie sie wybiore, aby miec zdanie o calosci trylogii.
Pierwsza czesc i tak pozostanie najlepsza (podobala mi sie bardzo!)
Już wyjaśniam.
Pamiętałam swoje wrażenie po wyjściu z sali kinowej, że muzyka była bardziej urozmaicona. Szczególnie motyw na Tortudze - szalenie mi się podobał. Poza tym nie pamiętałam konkretnych fragmentów, nie odtworzyłabym w pamięci melodii ani nic z tych rzeczy. A dla mnie jedną z najważniejszych cech dobrej muzyki filmowej jest to, że jej nie słychać. Nie zwraca się na nią tyle uwagi, bo nie przeszkadza. Jest mocno zespojona z filmem, jest częscią akcji. I po obejrzeniu filmu nie potrafię jej odseparować od obrazu.
Podobnie mialam po "Finding Neverland". Nie pamiętałam praktycznie ani kawałka muzyki, choć w duszy zakorzeniło mi się uczucie do niej. Zresztą uważam, że scieżka do "FN" jest jedną z najlepszych jakie słyszałam.