Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Patryk Vega przedawkował hollywoodzkie produkcje i postanowił stworzyć w Polsce taką gangsterską szmirę klasy B, gdzie główną rolę mógłby zagrać jakiś Mel Gibson, czy inny Bruce Willis.

Wszyscy muszą być na maksa twardzi, spaczeni, okrutni, wulgarni i wyuzdani, bo inaczej "nie będzie prawdziwie". Każde słowo, każdy gest, każde spojrzenie muszą tworzyć to męskie kino, jest to niezmiernie męczące i irytujące. Wychodzą z tego takie kwiatki jak policjant który je kanapkę patrząc na agonię człowieka i jego partnerka umawiająca się w tym samym czasie na czyszczenie komina. Po co? Dlaczego? Nie wiem czy Vega chciał powiedzieć, że policja potrafi tylko bić i kląć, czy stwierdził, że to super pomysł na scenę do filmu. Nie zauważył też, że nie żyjemy w Stanach Zjednoczonych, a lata 90 się skończyły. Gangi nie walczą o wpływy strzelając się z broni maszynowej na mieście, nikt nie terroryzuje budek z kebabem, a kluby motocyklowe nie odstrzeliwują gliniarzy. Jedynie wątek paliwowy jakoś przystaje do współczesności, ale sposób jego poprowadzenia jest słaby. Zbir do wynajęcia po postraszeniu zbirów zza garażów uzyskał haka na swojego zleceniodawcę i ot tak wkręcił się w paliwowy szwindel na grube miliony. Oczywiście to było dla niego za mało więc okradł mafię na 30 milionów, a potem ją unicestwił, gdyż był w stanie stworzyć grupę z byłych komandosów, a wiadomo, że każdy były komandos jest chętny do gangsterki.
No i zostaje kwestia techniczna. To, że udźwiękowienie jest słabe to w sumie nic nowego w polskim kinie. Nie wiem dlaczego tak jest, obstawiam, że chodzi o kasę. Lecz zmuszanie aktorów do wypluwania słów jak z karabinu, czy dodanie konspiracyjnego szeptu, wiedząc, że jakość nie będzie najlepsza, to zakrawa już o sadyzm. W sumie do teraz nie wiem co ta lekarka wyszeptała, to znaczy przeczytałem jej wypowiedź, ale nie wiem czym konkretnie groziła temu Szelce, że ten wolał skoczyć z okna.