Jeszcze nie spotkałem się z tak wymowną czołówką. Pierwsze sekundy filmu i już mamy dziewczęta z plaży i maszkarę.
Na plaży dochodzi do morderstwa! Ginie młoda kobieta, policja rozpoczyna śledztwo. Podejrzaną jest, mutacja ryby. Do tego wniosku doszedł glina, po rozmowie z profesorem biologi morskiej który wysnuł swą hipotezę, po zapoznaniu się z odlewem odcisku łapy zabójcy.
W tym momencie akcja przeradza się w film kryminalno-obyczajowy. O potworze można zapomnieć na pół godziny. Pokazuje się przez kilka chwil, ale nic szczególnego nie robi. Za to mamy ujęcia chłopców na deskach surfingowych i wygibasy pseudo taneczne urodziwych dziewcząt. Rozwiązanie intrygi przychodzi gładko, klimat trzeba sobie wyobrazić.
Co do samego monstera, faceta obwieszonego strzępkami szmatek i z maską z odpustu, wzbudza on politowanie.
Lekki, bezbolesny filmik, w którym fan monster movie nie ma czego szukać.