Ok, ok. "Plac Zbawiciela" to film dobrze zrobiony, z cudownymi aktorami, z przemyślaną konstrukcją. Ale... nie czujecie pewnego wyrachowania i kalkulacji w tym filmie? Po "Długu" to kolejny film, który niby ma przedstawić realia polskiej rzeczywistości. Opowiedzcie sobie: serio jest u nas aż tak strasznie? Osobiście nie znam nikogo, kto by musiał mordować gangsterów, ani żadnej kobiety, która chciałaby zabić swe dzieci. Wiem, że takie rzeczy się zdarzają, ale nikt mi nie wmówi, ze to chleb nasz powszedni. Krauze przedstawia sytuacje ekstremalne i chce nam je sprzedać jako kawał prawdy o współczesnym świecie. Poza tym, wydaje mi się, że pojechał na tym samym patencie, co w "Długu", czyli jak najbardziej strasznie, jak najbardziej beznadziejnie, jak najbardziej ekstremalnie. On nie robi kina, on wali swymi filmami widza po łbie. Z "Placem Zbawiciela" nie da się polemizować, musisz całkowicie przyjąć wizję reżysera, albo całkowicie odrzucić.

Mocne, wyrachowane, wykalkulowane kino. Czyli nie do końca takie dobre.