film bardzo pouczający i faktycznie mógłoby się to przydażyć każdemu, zwłaszcza we współczesnym świecie. Bardzo smutna historia, ale daje do myślenia. Ewa Wecel doskonała.
Obejrzałam go przed chwilą, i jestem poruszona. Takie dramaty dzieją się wokół nas, a my tak naprawdę nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ogromny podziw dla reżysera i aktorów.
a może coś od siebie napiszesz zamiast powielać zdania z recenzji wyżej skoro tak Cię poruszył ten film?
Myślę, że to nie mogłoby przydarzyć się każdemu. Beata to bardzo szczególny typ człowieka, oglądając ten film zaczęłam myśleć, że istnieją ludzie wprost stworzeni do tego, żeby ich krzywdzić, doskonałe ofiary.
Doskonałe ofiary? Beata zdecydowanie nie urodzila sie ofiarą. Poswiecila swoje studia zycie i wszystko co miala wlasnego dla dzieci i męża. Pomyśl jak Ty bys sie zachowala w takiej sytuacji? Żyjesz na garnuszku u tesciowej, ktora Cie nie cierpi, z mężem ktory caly dzien spedza w pracy, a do tego Cie zdradza i szwagrem, ktory z łaski przyjmuje Cie pod swoj dach na kilka dni czy tygodni. Ona nie miala nic swojego. Pracy, mieszkania, pieniedzy. Ona nie miala nawet juz swojej godnosci. Poza tym musiala ciagnac za soba dwojke malych dzieci, a zdecydowanie nie miala dokad ich zabrac. Była po prostu dobrą kobieta, ktorej zycie nie oszczedzalo, nie doskonałą ofiarą.
Skoro poświęciła studia, życie i wszystko co miała dla dzieci i męża, to znaczy, że od początku miała masochistyczne skłonności. Nie próbuję zrzucać winy na ofiarę, ale myślę, że ludzie o takiej osobowości wywołują u innych najbardziej okrutne zachowania, bo dają sobie wejść na głowę. Skoro Beata nie uważała własnego życia za na tyle ważne, że tak lekko poświęciła je mężowi, to dlaczego on miał ją szanować? Nie szanuje się ludzi, którzy sami siebie nie szanują. Przecież mąż i teściowa dobrze wiedzieli, że z Beatką można zrobić wszystko. Oczywiście, że to oni ją zaszczuli, ale myślę, że ona od początku miała do tego predyspozycje.
Jeśli ktoś jest spokojny i ma ugodowe podejście do życia, nie szuka konfliktów etc. to nie znaczy, że ktoś ma predyspozycje do bycia ofiarą a jedynie, że osoby to wykorzystujące mają predyspozycje do bycia katem...
Bycie spokojnym i ugodowym człowiekiem nie wyklucza asertywności i poczucia godności.
Jeśli ktoś ma niskie poczucie godności i nie potrafi być asertywnym to nadal nie oznacza, że aż prosi się o bycie ofiarą. Można być spolegliwym, ugodowym, takim wręcz ugrzecznionym - są ludzie, którzy wolą pójść innym na rękę niż się z nimi handryczyć - w filmie mamy do czynienia z najbliższą rodziną, gdzie przecież pewne rzeczy się wybacza i usprawiedliwia, a w momencie, gdy drażliwe kwestie się nawarstwiają ciężko z nich samodzielnie i z klasą wybrnąć. U Beaty to spowodowało depresję. Nie zapominajmy też o jednym - istotnym dodatkiem obniżającym jej poczucie własnej wartości były problemy ze znalezieniem pracy. To plus toksyczna matka, mąż uciekający przed odpowiedzialnością, "kochający" szwagier - więcej nie trzeba, można albo walnąć pięścią w stół albo... Ona wybrała drugie rozwiązanie, bo po prostu nie miała już siły... ale nie sądzę, że miała predyspozycje do tego, by być zaszczutą i ofiarą.
W pewnym sensie się zgodzę w kwestii tego, że niektórzy ludzie sami skazują siebie na nieszczęśliwy los swoją głupotą i naiwnością. Często kobiety rezygnują z resztek swoich godności dla tego jedynego, który nie jest tego wart. Mam przykład z życia - koleżankę. Brak szacunku dla samej siebie, pozwalanie chłopakowi na wszystko. A z drugiej strony zgodzę się również z opinią katherine8 . Nikt z boku właściwie nie zdaje sobie sprawy z sytuacji kobiety. Moja matka była właśnie taką kobietą - poświęciła wszystko dla rodziny. Dla większości kobiet najważniejsze jest dobro dziecka. Dla mojej matki także było. Ale kiedyś przy okazji rozmowy powiedziała mi, że i tak nie ma gdzie i do kogo wracać. "Wziąłeś sobie prostą kobietę ze wsi i teraz masz" oddaje tutaj wszystko.
,,Poswiecila swoje studia zycie i wszystko co miala wlasnego dla dzieci i męża"- Nie zgodzę się, bo nie nazwałabym tego poświęceniem. Dla mnie Beata jest przykładem naiwności i braku ambicji. Dlaczego? Po 1-dowiadujemy się, że Bartek zdradzał ją już wcześniej, ale mino tego nie miała oporów, żeby wspólnie wplątać się w kredyt na najbliższe 20 lat.( tylko on pracował, dodajmy) Po 2- brak ambicji, żeby być kobietą wykształconą, samodzielną. Zaczęła układać swoje życie zupełnie od złej strony... Tak, wiem-nie każdy musi być/jest mu dane być bardzo wykształconym, ale ona mogła, miała to w zasięgu ręki( rodziców było stać na jej studia) a mimo to wybrała najprostszy schemat- rodzenie dzieci i niech mąż na mnie zarabia.... Dla mnie to nie było żadne poświęcenie, tylko pójście na łatwiznę. To wszystko nie czyni oczywiście Bartka czy jego matki bez winy, ale to już odrębny temat.
Wybaczyła bo go kochała zrobiła też dla dzieci może wcześniej lepiej się dogadywali tego nie wiemy. Po drugie do tanga trzeba dwojga sama dzieci sobie nie zrobiła, gdyby nie to na pewno skończyłaby studia i poszła do pracy. Po trzecie do pracy chciała iść ba znalazła ją w butiku tylko teściówka nie chciała jej pomóc przez raptem 3 godziny zająć się chłopcami wtedy sytuacja finansowa by się poprawiła. To nie byli jej rodzice tylko siostra ze szwagrem a pieniądze na studia były z ojcowizny, które i jej się należały. Beata nie miała w nikim wsparcia Sama znajdziesz się podobnej sytuacji bo różnie w życiu bywa czego Ci nie życzę to zrozumiesz. Tak najlepiej obwiniać Beatę o wszystko. Gdy nie masz wsparcia u najbliższych, którzy zamiast pomagać, niszczą Ci psychikę i zwalają na Ciebie całą winę to odechciewa się wszystkiego.
Beata popełniła wiele błędów, które urządziły ją tak, a nie inaczej. Ona nie kierowała swoim życiem, po prostu liczyła że ,,a, jakoś to będzie". Mając studia na wyciągnięcie ręki zrezygnowała z nich dla faceta( a przecież jedno nie wyklucza drugiego) skazując się na jego łaskę lub jej brak. Znając swoją teściową(chociaż ta wcale taka zła nie była) zwaliła jej się na głowę przewracając jej poukładane życie do góry nogami. Zauważyłaś jaki Beata miała dookoła bajzel? Wszystko robiła w spowolnionym tempie, ociężale. Pamiętasz jak miała pretensje do teściowej, że ta chciała w spokoju popracować w domu? Naprawdę takim problemem dla niej było spędzić kilka godzin poza domem z dziećmi? Ja rozumiem, że nie musiała wyglądać jak bóstwo, ale mogła zrobić ze sobą cokolwiek. Nie rozumiem też decyzji o budowie domu... Nie widziała, że nie mają na tyle stabilnej sytuacji finansowej?... I nie obwiniam Beaty o wszytko, bo bardzo dużo winy jest też Bartka, ale uważam, że była nieodpowiedzialna, że zawsze liczyła, że to ktoś inny zrobi za nią wszystko.
Nie przeczę Beata miała swoje wady bo kto ich nie ma.No przepraszam bardzo jakby mnie ktoś nie wpuścił do mieszkania to też bym była zła jakbym mieszkała z kimś na dłuższy czas masz się o co czepiać naprawdę. Teściowa biorąc ich do siebie musiała się liczyć z taką ewentualnością sama w domu nie była tym bardziej ,że sama zaproponowała a nie że jej się zwalili bo wynajmowali wcześniej mieszkanie i z pewnością by wynajęli , ale Teresa powiedziała że na czas skończenia budowy wprowadzą się do niej by zaoszczędzić pieniądze na meble skąd mogli wiedzieć, że deweloper ich oszuka. Co do wyglądu Beaty wcześniej nie było źle a potem zachorowała wiesz co to depresja?? Wtedy nic się nie chce absolutnie nic nawet wstać z łóżka a co dopiero zadbać o siebie. Proponuję byś obejrzała jeszcze raz ten film na spokojnie.
Myślę, że nie ma takiej potrzeby, bo oglądałam go w spokoju:). Mamy inne zdanie i całkowicie szanuję Twoją opinię, aczkolwiek nie zgadzam się z nią. Ty po prostu uważasz, że Beatę los okrutnie potraktował, a ja że sama się o to prosiła podejmując takie, a nie inne decyzje. Dla mnie pierwszym jej błędem, który pociągnął za sobą inne było zrezygnowanie ze studiów, wyparcie się jakiegokolwiek choćby przejawu ambicji.
Nie ma potrzeby, żeby Margherita oglądała ten film jeszcze raz. Ma rację. Beata cierpi na syndrom ofiary i niestety sama na siebie te wszystkie nieszczęście sprowadziła.
Pewnie, że teściowa powinna wtedy zadbać o swoje wnuki, skoro dzieci znalazły się w takiej sytuacji, a ona zaoferowała pomoc. W głębi duszy jednak teściowa była dobrym człowiekiem - gdy kryzys się pogłębił starała się pomóc Beacie. Spójrz na to z jej strony - Teresa odchowała swojego syna, potem wspomagała go bardzo długo finansowo, w pewnym momencie musiała utrzymać i jego i jego żonę, bo Bartek pieniędzy zarabiał bardzo mało - była taka scena, kiedy Beata wyjaśniła mu, że niedługo będzie się do tego interesu dokładał. I teraz nagle wymaga się od niej, żeby dalej udzielała im mieszkania, wzięła kredyt, zajmowała się dziećmi? Ile można? Pewnie, że powinna Beatę zrozumieć, ale nie da się pracować i zajmować dziećmi - Teresa stwierdziła, że Beata musi znaleźć pracę, ale są tej pracy konsekwencje. To było nierozsądne ze strony Teresy, bo powinna wykazać większą wyrozumiałość, ale z drugiej strony wyraźnie straciła cierpliwość. Niestety, to wciąż nie wyjaśnia zachowania Beaty w wielu sytuacjach w tym filmie - ogólnie zgadzam się w tym przypadku z Magherią.
No właśnie. Wszystko poświęciła dla chłopa. Głupia baba, niestety. Dlaczego musiała się poświęcać? Może gdyby tego nie robiła to po pierwsze znalazłaby pracę i nie musiałaby mieszkać u dobrej, ale zrzędliwej mamusi, a mąż by ją szanował i doceniał. W końcu potem ostatecznie zostawił ją dla niezależnej i inteligentnej kobiety, a nie guły, która ani nie potrafi o siebie zadbać, ani nie potrafi znaleźć pracy, ani nie potrafi zachowywać się tak, żeby ją ludzie szanowali. Facet ją zdradził, ochrzanił, pobił i zostawił, a ona wybiega za nim na ulicę, błagając, żeby wrócił. Problemy z nowym mieszkaniem tylko pogłębiły kryzys w ich małżeństwie, który i tak nie nadszedł. Faceci nie lubią takich kobiet, a już na pewno nie szanują i Bartek nie jest tu wyjątkiem. Pewnie, świnia, cham i tak dalej, ale w niczym nie usprawiedliwia to głównej bohaterki, która daje się tak traktować. Scena, w której jej mąż przystawia głowę Beaty do lustra i ryczy jej do ucha: "Spójrz na siebie!" jest bardzo wymowna i pokazuje niejako, że Beata sama sobie zgotowała taki los. Niestety. Facet wiecznie przy takiej kobiecie siedział nie będzie i trudno się dziwić nawet Bartkowi. Dlatego uważam, że problemy z deweloperem i mieszkaniem były tylko kroplą, która przelała czarę goryczy - przy takiej uległości, braku ambicji i naiwności głównej bohaterki ten związek by długo nie przetrwał. Tak, Beata jest ofiarą. Podejmując takie, a nie inne wybory, a potem nie potrafiąc zachować się z godnością sama na siebie to wszystko wylała.
Ok każdy inaczej patrzy na ten film można go na wiele sposobów interpretować. Przepraszam wcześniej mnie poniosło. Po prostu znam taką bliską mi osobę podobną psychologicznie do Beaty od lat zmaga się z depresją i ją mąż wspiera wbrew temu jak wygląda i co robi owszem są spięcia ale wyjaśnią sobie co ich boli i jest dobrze. Po prostu nie umiem zrozumieć Bartka bo małżeństwo to wspieranie się na dobre i na złe, ale niestety nie wszyscy wyznają tą zasadę.