Z jednej strony żal mi Beaty, z drugiej irytowała mnie strasznie. Praktycznie sama
doprowadziła do takiej, a nie innej sytuacji, przyjmując rolę nieudacznika, za którego
każdy wszystko zawsze zrobi. Mam nadzieję, że ten film pokaże niektórym dziewczynom,
że naprawdę muszą bardziej liczyć na siebie i swoją niezależność i samodzielność.
Beata nie miała w sobie ani grama zaradności czy poczucia godności. Strasznie mnie
irytowała. Na wszystko się zgadzała, pozwalała by pomiatała nią najpierw teściowa
(która swoją drogą dużo racji miała), a potem mąż. Sytuacja, kiedy Bartek ją uderzył, a
ona jednak za nim pobiegła, żeby go przebłagać, przepraszać, błagać by jej nie zostawiał
- paranoja. Ogólnie Bartosz okazał się chamem, ale na dobrą sprawę - który facet
wytrzyma całe życie z babą, która sama siebie nie szanuje? Wystarczyło spojrzeć dla
jakiej kobiety Bartek Beatę zostawił - niezależna, zadbana, inteligentna, samodzielna,
pracująca. Kompletne i całkowite przeciwieństwo Beaty. Beata na swoje nieszczęście
nie miała żadnej z cech tamtej kobiety i to sprowadziło na nią tę całą tragedię. Ona nie
powinna poświęcać dla niego studiów i od tego zacznijmy. Potem łatwiej byłoby jej o
pracę i prawdopodobnie cała sytuacja wyglądałaby inaczej - a i jej mąż patrzyłby na nią z
większym szacunkiem. Szkoda dziewczyny, ale niestety w dużej mierze sama zawiniła.
Bartek zachował się jak cham, zwłaszcza, kiedy ją uderzył, ale - święty by z nią nie
wytrzymał. Ani nie pracowała, w domu też niewiele robiła, oczekiwała, że wszyscy zrobią
wszystko za nią. Kiedy sytuacja wymknęła się spod kontroli kompletnie nie wiedziała, co
robić - zero zaradności. Powinna spokojnie pomyśleć, mogła nawet prosić o pomoc
koleżankę, której jej teściowa nie zaakceptowała, ale która interesowała się jej losem -
kiedy jednak poszła się do niej wypłakać, a ona próbowała wbić jej do głowy, że niestety,
ale rozdział pod tytułem "Bartek" powinna zamknąć, Beata dogłębnie powiedziała jej,
gdzie może sobie schować te rady. Tam też było widać różnice w podejściu do życia obu
pań.
Najbardziej wymowna scena była chyba wtedy, kiedy Bartek siłą przyprowadził Beatę do
lustra i krzyczał jej do ucha: "Spójrz na siebie" - ta scena oddawała praktycznie wszystko.
to jest kwestia charakteru, są ludzie silni, są i słabi. nie uważam, by można tu było mówić o winie beaty. bartek był jej mężem i chyba zdawał sobie sprawę, z kim się żeni, a szacunek i poszanowanie godności należy się każdemu. ta kobieta była matką jego dzieci, a jej zachowanie i rozpacz wynikały z miłości. co do teściowej, nawet jeśli miała trochę racji, nie musiała się wyrażać tak dosadnie i okrutnie, chyba nikt nie zniósłby takiego traktowania. łatwo jest mówić: zamknąć rozdział, ale w sytuacji, gdy nagle zostaje się ze wszystkim samemu, a cały świat wali się na głowę, wygląda to nieco inaczej. nie wszyscy są zaradni życiowo i silni - ale to nie znaczy, że to ich wina, po prostu taką mają osobowość, co nie oznacza, że nie należy im się szacunek i miłość. bartek po prostu okazał się dla beaty niewłaściwą osobą. szkoda, że nie stało się tak wcześniej, ale dopiero w tej dramatycznej sytuacji, kiedy nie potrafili być oparciem dla siebie nawzajem. prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
"W sytuacji gdy zostaje się ze wszystkim samemu" - Beata sama doprowadziła do takiej sytuacji, niestety. Gdyby parę lat wcześniej nie decydowała się zakończyć studiów, wszystko potoczyło się inaczej. Sama doprowadziła do sytuacji, w której była zdana na łaskę i niełaskę faceta, który okazał się nieodpowiedzialny i uczepiony maminej spódnicy. Było kwestią czasu, kiedy to wszystko się zawali, bo był to kolos na bardzo glinianych nogach. Beata potem już też Bartka nie kochała raczej - bardziej bała się zostać porzuconą ze względu na to, że nie miała ani mieszkania ani pracy.
"że nie należy im się szacunek i miłość." - niestety, life is brutal, ludzie też - potrafimy w okrutny sposób wykorzystywać czyjąś słabość i brak asertywności i to nie jest odosobniony przypadek. Aby zasłużyć na szacunek, trzeba samego siebie szanować. To kwestia psychologii. Jeśli polubimy siebie, łatwiej polubimy innych, oni polubią nas - jeśli szanujemy samych siebie, nie pozwolimy sobą pomiatać, a wtedy inni będą szanowali nas. Beata sama siebie nie szanowała. Pewnie, że tutaj każdy był winny po trochu, ale mnie najbardziej raziła jej postawa. Bo nie dość, że doprowadziła do takiej sytuacji, że jest zależna od faceta to jeszcze, kiedy przychodzi co do czego, to płaszczyła się przed nim, błagała go, pozwalała się poniżać i znieważać. Niestety, niezaradność życiowa Beaty zemściła się potem na niej. Ja uważam, że ona jest zwyczajnie głupia - bo mądra kobieta nie poświęcałaby studiów dla chłopa. Ten film pokazywał jak w takich sytuacjach nie należy się zachowywać i to dotyczyło każdego z bohaterów - ale postawa Beaty najbardziej mnie raziła.
Niestety jest tak, że facet jest dawcą plemnika, ale cały problem spływa na kobietę i to prze dlugie, dlugie lata. I tak też się stało. Beata, fakt, faktem, mogla skończyć te studia, choćby zaocznie. Jakoś udalo jej się zdobyć fajna pracę w sklepie z droższymi ciuchami - a do tego byle idioty i lachudry nie mozna zatrudnić. Rzecz w tym, że nie mogla podjąć tej roboty, bo teściowa nie mogla posiedzieć z wmiare wychowanymi kilkuletnimi dzieciakami w domu 3 h dziennie od pon do pt. Ale tu nie tesciowa jest najbardziej winna ile podly sk.rwiel jakim jest Bartek. Rozumiem, że z ta ruda dupa finansowal ciuszki i jedzenie dla dzieci (laskawca!), ale nie zapewnil im najważniejszego - dachu nad glową! To jest powazny koszt. Mogli im wynając mieszkanie i dogadać sie z Beatą, że w sporej części sfinansuja czynsz. A tak postanowili wyslac ich na wieś do tej zachlannej rodzinki. Bartek, bohater na ośle, nie pomyślal, by osobiscie ich tam zawieść. pal szeć Beatę, mógl jej nienawidzieć, ale tu chodzilo o jego dzieciaki. Facet Żenua...
Sytuacja z teściową też ukazywała uległość Beaty - powinna z nią porozmawiać i wytłumaczyć, że albo siedzi w domu albo idzie do pracy. Dlaczego nie usiadła i z nia nie porozmawiała, dlaczego od razu zrobiła skruszoną minkę, że OK, rezygnuję z dobrej pracy, rezygnuję świadomie z własnego źródła dochodu, żeby stać się niezależną, samodzielną i żeby pomóc w uregulowaniu zaległości? Tam też ujawnił się miękki i uległy charakter Beaty, przez który w końcu była poniżana i szykanowana przez własną rodzinę?
O Bartku nie ma co wspominać - oczywiście był on nieodpowiedzialnym, uzależnionym od mamusi i tchórzliwym facetem, który nie potrafił zapewnić swojej rodzinie bytu - tu, wszystko jasne. W krytycznej sytuacji spakował manatki i uciekł. W żadnym stopniu nie usprawiedliwia to jednak postawy Beaty, która nie dość, że nie mogła znaleźć pracy to jeszcze niewiele robiła w domu. Zauważcie do jakiej kobiety odszedł w końcu Bartek - całkowite przeciwieństwo Beaty! W żadnym stopniu nie usprawiedliwiam Bartka, ale właśnie postawa Beaty najbardziej mnie denerwowała - właśnie przez to, że swoimi nieżyciowymi decyzjami i uległym charakterem doprowadziła do tego, że mąż i teściowa traktowali ją w taki sposób. Jeśli czlowiek nie szanuje sam siebie to inni też nie będą go szanowali - prosta psychologia. Sama, oglądając ten film, miałam ochotę nią potrząsnąć, żeby się opamiętała.
"Dlaczego nie usiadła i z nia nie porozmawiała, dlaczego od razu zrobiła skruszoną minkę, że OK..."
Bo nie potrafiła. Czuła się winna, slabsza, gorsza. W relacji z tesciowa, która "zlaski" dala jej dach nad glową.