Pewnie nie oddałabym resztki godzin upływającego życia na film nagrodzony w Gdyni.
Dzięki tym nagrodom wiadomo, których filmów należy unikać.
Ale skusiła mnie burzliwa dyskusja na forum internetowego magazynu o zabarwieniu nadrealnym ?Puzdro? i ? zobaczyłam.
Polski uznany artysta, a zazwyczaj jest nim mój rówieśnik, cierpi na chroniczny brak tematów, by móc otworzyć swoje artystyczne podwoje. A tematy leżą na ulicy, wystarczy je tylko podnieść.
Na takim właśnie temacie osnuty jest dramat filmu.
Historia, jak powtarzają recenzje, ?wydarzyła się naprawdę".
Oczywiście, historia jakich wiele, mogłaby śmiało być opowiedziana przy papierosku w biurowej ubikacji (tam teraz, wobec zakazu palenia, snuje się opowieści). Niestety, pretendując do ukazania polskiej Medei u progu drugiego tysiąclecia, musi pozostać w rejonach nieudania.
Film zresztą mówi o nieudacznikach. Jedynie developerowi udało się perfekcyjnie ograbić z oszczędności życia głównych bohaterów.
Reszta tkwi w permanentnym nieudaniu.
Po nieudanej próbie pozyskania samodzielnego domu, nie udaje się uprawiać małżonkom seksu, z uwagi na podsłuchującą teściową.
Nie jest prosto pokazać oszczędzającą rodzinę zatopioną w długach, stołującą się w restauracjach. Także nie udaje się dać do szewca (sic!) i bucików dziecka, bo zła teściowa nie pozwala szastać pieniędzmi. Opowiedziany jedyny dowcip dzieciom, nie trafia (Dlaczego szejk kupuje cztery małe fiaty? Żeby kupić wrotki swojemu słoniowi).
Synowej nie udaje się rzucić szklanką w teściową, bo nie trafia. Rozpoczęcie życia płciowego głównego bohatera filmu z koleżanką żony nie ma kontynuacji. Też zatrucie pastylkami dzieci przez matkę, z powodu wygnania ich na mróz i nie doczekania Bożego Narodzenia w dawnym rodzinnym gronie, nie udaje się. Ani też spektakularne ukaranie niewinnej matki na 15 lat więzienia.
Jedynie kończąca film scena pobicia sprawcy dwóch ciąż, których nie udało się teściowej w porę wyskrobać z synowej i tym sposobem nie ukończenia przez synową polonistyki, dochodzi do skutku.
Nie bardzo wprawdzie wiadomo kto bije i za co, ale i tak zdruzgotany widz odczuwa ulgę.
Wmanewrowany nagle w dzieje zupełnie obcej mu rodzinki, który przecież z własną ma problemów po uszy, nie bardzo wie, co z tym począć. Nawet trudno wykorzystać, jako ewentualny praktyczny instruktaż, bo wiadomo, developer czai się wszędzie.
Bowiem głównym bohaterem filmu jest właśnie on. Zły developer, bez którego złe charaktery by się nie ujawniły i rodzina z pewnością żyłaby pełnią szczęścia.
Podobnie nasza kinematografia uważa, że za takie pieniądze nie będzie kręcić inaczej. Okazuje się, że najkosztowniejsza jest uniwersalizacja losu ludzkiego i zabieg upodobnienia filmu do utworu artystycznego, na co pewnie trzeba wydać ogromne sumy. A nas na to po prostu ? nie stać.
Jestes skonczoną idiotką a poziom twojej inteligencji emocjonalnej jest ponizej wielkiego zera.......Film o nieudacznikach ? niewiem jaki z Ciebie obserwator zycia ale czasmi nie ma się wpływu na to ze los układa nasze zycie w tragiczny sposób, na przyszłóść rzyczę wiecej wyrozumiałosci.
Szanowny Panie Maxie 241, do krytycznego "rozebrania" i polemicznego odczytania dzieła sztuki potrzebna jest zwykła inteligencja i jako takie wykształcenie. Posługiwanie się w tym celu inteligencją emocjonalną, (cokolwiek to znaczy) prowadzi jak widać w Pana przypadku do zwykłego chamstwa i poza tymże chamstwem nie wnosi niczego wartościowego do dyskusji o filmie, o którym jak się wydaje nic złego powiedzieć nie można.
heheheheh a skad wiesz z kim rozmawiasz ??? skonczyłem filmoznastwo i Historię Sztuki.....a tak pozatym to co ma inteligencja do odbioru filmu ?
Twoja obecnośc tutaj sprowadza sie natomiast do prezentowania przeintelektualizowanej postawy, i snucia oraz wyciagania jakichs bzdurnych wniosków. Poprostu bawią mnie twoje wywody...... i ta smieszna opina na temat filmu, zwłaszcza płeta ktora rzekomo dotyczy polskiej kinematografi
Żeby zobaczyć film, niekoniecznie potrzebne jest ukończenie wyższej uczelni artystycznej (teraz filmówka wypuszcza absolwentów robiących publicznie błędy ortograficzne?). Ten portal jest dla widza i ja, jako widz, podzieliłam się moimi uwagami. Ponieważ film dotyczył nagrody za wybitne osiągnięcia artystyczne, poczuwam się do protestu. Może on spełnić serialowe wymagania, w kwestii zauważonych realiów życia społecznego. Natomiast sposób pokazania ich w utworze artystycznym jest nie do przyjęcia. Próbowałam w paru słowach ukazać kłamstwo, brak przeżycia, wczucia małżeńskiej pary reżyserów, której intencją było żerowanie na ludzkiej krzywdzie i sensacji. Kto widział kino realizmu włoskiego, ten nigdy czegoś podobnego nie zaakceptuje.
Generalnie nie bardzo się zgadzam z Twoją opinią (a właściwie podejściem do owych nieudaczników), ale de gustibus itp., więc tylko trzy sprawy:
1. "Film zresztą mówi o nieudacznikach."
"(...)głównym bohaterem filmu jest właśnie on. Zły developer, (...)"
Więc kto jest w końcu głównym bohaterem? Wg mnie, opcja pierwsza, czyli ludzie, którym się po prostu nie udało (wolę wersję łagodniejszą, zwłaszcza, że nie są to postaci fantastyczne, tacy ludzie istnieją, więc jakieś minimum szacunku przydałoby się okazać). I jakoś ani przez chwilę nie pomyślałam, że wszelkie zło pochodzi od firmy deweloperskiej. W tym wypadku wzięło się ono raczej z głupoty kretyna, który nie wie jak zapobiec ciąży. Ci ludzie po prostu nie powinni być razem (wystarczy zwrócić uwagę na stosunek "miastowej" starszej pani do "wsiowej dziewuchy"). Wszystkie kolejne tragedie w prostej linii biorą się z tego "błędu młodości" (delikatnie mówiąc).
2. "Nie jest prosto pokazać oszczędzającą rodzinę zatopioną w długach, stołującą się w restauracjach."
Właśnie szkopuł tkwił w tym, że rodzina nie żyła oszczędnie (a ludzi, których nie stać na podręczniki dla dziecka, ale na nowy TV - jak najbardziej - u nas akurat nie brakuje), ale za szastanie kasą obrywało się Beacie.
3."Nie bardzo wprawdzie wiadomo kto bije i za co, ale i tak zdruzgotany widz odczuwa ulgę."
Bijący - przyjaciel rodziny Beaty (chyba tak go można nazwać), zapewne mieli się ku sobie w jakiejś wczesnej młodości. Naprawdę nie wiesz za co?
Nie wiem, czy czuje się ulgę. Widok faceta, który za zmarnowane życie bliskiej mu osoby, może tylko odpłacić kopniakiem, potęguje raczej poczucie bezradności. Może wobec losu.