Film jest świetnie zagrany i wyjątkowo realistyczny. Niektóre sceny "biją widza po mordzie", pesymistyczny nastrój ciężko znieść przez te 105 minut. Przypomniał mi się aż zagraniczny obraz "Prochy Angeli" Alana Parkera z 1999 r., który ma podobną tematykę, ale zawiera też elementy humorystyczne.
W "Placu Zbawiciela" trochę mnie irytowała ciągle powtarzająca się muzyka. Oczywiście rozumiem, że założeniem twórców było wykonanie filmu maksymalnie dołującego.
Po seansie pomyślałem nawet, że w przyszłości nie chcę mieć rodziny, dzieci i wolałbym mieszkać w małym mieszkanku z małymi opłatami.
Na ten film pewnie większość ludzi tak reaguje, przynajmniej w moim wieku.
"Plac Zbawiciela" jest sucho opowiedzianą historią, raczej nie ma w nim czasu na przemyślenia bohaterów, ani też na nasze, a twórcy katują widza, zmuszając go, żeby sam później się zadręczał myślami.
Film dla osób, które lubią kino i są otwarte na jego różnorodną tematykę. Któs, kto szuka rozrywki może nie być (nie będzie) zadowolony.