I oto ukazała się kolejna wydzielina "talentu" pana "Vegi". To chyba zrozumiałe, że odbiorcy jego wypocin dzielą się na dwie główne kategorie - voyerystów z lubością chłonących widok ludzi zamienionych w krwawe ochłapy i widzów z przerażeniem śledzących upadek kinematografii, nie tylko polskiej rzecz jasna.
Film jest ze wszech miar tandetny, zły, z cynizmem kierowany do czytelników SE, Faktu i sensacyjnych, śmieciowych portali. Mamy do czynienia z bzdurą, nieudolnym naśladownictwem filmów o seryjnych zabójcach, ale głównie chodzi o rozdęte ego reżysera, który kiedyś uwierzył, że jest w stanie realizować kino sensacyjne. Film jest tylko i wyłącznie nudną wyliczanką, a kolejne morderstwa mają coraz mniejszy współczynnik prawdopodobieństwa. Zresztą, nie warto rozpisywać się szerzej o tym totalnym chłamie z kuriozalnie wręcz kiepską Kożuchowską (a kiedy ona była dobra?) i równie kiepskim (nomen omen) Grabowskim. O innych nie wspominam, bo i po co? Szkoda tylko, że w tym niewyszukanym towarzystwie znalazła się Daria Widawska, bo jej kreacja o lata świetlne przewyższa razem wziętych wszystkich pozostałych.
Aha, tradycyjnie - jak to w polskim filmie - dźwięk co najmniej fatalny.
Krótko mówiąc, omijać tego potworka dalekim łukiem!