Fabuła polega na tym, że pewien koleś kręci snuffy w lesie. Ma do dyspozycji seryjnego mordercę, całą masę porozwieszanych wszędzie kamer i dziewczyny, które zwabia do domku pośrodku głuszy.
Początek wygląda jak typowy slasher, kilka minut później zaczyna się właściwa część filmu i aż do napisów końcowych nie dzieje się nic... ot cały film. Nie mam bladego pojęcia co chciał zrobić reżyser, ale wystarczyło tu wrzucić bandę zidiociałych nastolatków i byłby pewnie znośny backwoods slasher, gdyż jest dobra miejscówka, fajnie wyglądający killer (który zamiast zabijać, bawi się w peeping toma), ładne dziewuchy, a to wszystko zaprzepaszczone przez marną koncepcję.