Sorry za brak uprzejmości,ale uważam,ze opowiadasz brednie.Film owszem jest długi,ale jakże ciekawy.Te plenery,muzyka,czy aktorstwo to po prostu coś wspaiałego.Co do tego co powiedziałeś na temat Meryl Streep,to już totalnie mnie dobiłeś.Ja osobiście nie wyobrażam sobie innej aktorki w roli Karen Blixen.Uważam wręcz,że to rola jej życia.Może nie jest jakąś olśniewającą pięknością,ale kobiecości na pewno jej nie brakuje.I ile ona serca włożyła w tą rolę.Dla mnie Blixen=Streep.Dodam tylko,że film zachęcił mnie do przeczytania książki,która nie była tak interesująca jak ekranizacja.Zakupiłem też soundtrack z "Poożegnania..." z którego jestem bardzo zadowolony.