Film zdecydowanie mocniejszy od "Lśnienia" Kubricka. Nie jest to ani komedia, ani horror, ale wnikliwy i wstrząsający dramat psychologiczny. Kimże jesteśmy skoro śmiejemy się z człowieka obłąkanego? Od początku reżyser i scenarzysta prowadzą z widzami perfidną grę, pokazując krok po kroku pogrążanie się głównego bohatera w chorobie. Ale jednocześnie forma horroru i brawurowa gra Cage'a, uwypuklającego nie rzeczywisty dramat, lecz powierzchowną śmieszność osoby głęboko zaburzonej, odciągają widza od prawdy. Tak! Rechoczemy w głos ze świra. I dopiero finałowe sceny powodują, że ten rechot zamarza nam na naszych tępych pyskach. Jest to też film i szaleństwie współczesnego świata, w którym depresje, psychozy, natręctwa i w końcu morderczy obłęd są na porządku dziennym. Jest to też film o zatrważającej znieczulicy - nie tylko nikt biednym szaleńcem się nie jest interesuje, nikt nie jest mu w stanie pomóc, ale w końcu zostaje ostatecznie odrzucony. Można "Pocałunek wampira" potraktować jak mniej lub bardziej udaną rozrywkę. Ale można też dostrzec w nim diagnozę, bardzo pesymistyczną, współczesnego społeczeństwa.