Niestety nie mogłam obejrzec go w calości, tylko pierwsze 30 min.
Pozdrawiam
Brytyjczycy Mary i Colin poznają Roberta i Caroline - włochów (ona chyba kanadyjka). Co ciekawe wszyscy wyglądają na amerykanów hmm.. W każdym razie nie dogadują lub dogadują się aż nadto (zależy od interpretacji) w wyniku czego Caroline podaje Mary narkotyk, podczas gdy Robert zarzyna brzytwą Colina. Mniej więcej tak ;).
No i teraz pytanie:
Czy Colin był pedziem i dlatego musiał zginąć z ręki faszystowskiego purysty ? ;D
"On i ona. Po przejściach, z przeszłością. Z nadzieją na nowy, wspaniały związek, w którym upojenie nie wygaśnie nigdy, a przywiezione na pojednawcze wakacje w Wenecji niesnaski znikną pod wpływem słońca i romantyzmu. Nic z tego. Między Colinem i Mary wciąż wisi niepokój. Przynajmniej dopóki nie spotkają tajemniczego Roberta, który najpierw zaprasza ich do własnej knajpki na wino, a potem do własnego domu..oraz łóżka. Początkowo gierka, którą nieznajomy i jego żona prowadzą z Colinem i Mary podsyca ogień w ich związku. Na tyle, że przez kilka dni Wenecję oglądają głównie z perspektywy sypialni, ale potem podejrzana znajomość odsłania swój niebezpieczny wymiar. Wymiar, w którym młoda para odkrywa, że stanowią dla Roberta i jego żony nie tylko podnietę, ale również element mający pomóc im ziścić ich najbardziej chore fantazje seksualne." Stopklatka.pl
I nie żałuj. Wiem, że narażę się panoszącym na tym forum intelektualistom, którzy, skoro przeczytali książkę, to są automatycznie kompetentni, ale historia jest zupełnie koszmarna i chora.
Młodzi ludzie, jak wielu innych młodych czy starych, przyjeżdżają do Wenecji. Po co? Tylko głupi policjant możne wypytywać o motywy przyjazdu i przyczyny poznawania rożnych ludzi, my się nie odważymy. Bawią się, pływają kanałami i pech chce, że spotykają na swej drodze chore przeznaczenie. Gdyby to był film o wszystkim innym, tylko nie o pechu, pewnie byłby co najmniej na 8. Bo Wenecja przepiękna i z talentem sfilmowana, Młodzi ludzie, trochę jak na nasze czasy passe, ale mili i sympatyczni. Naprawdę, chcielibyśmy być na ich miejscu i nieraz wielu z nas było, tyle, że nie spadła nam na głowę cegła, nagłe tsunami nie zmiotło nas z nadbrzeża, nie zgubiliśmy karty kredytowej i szczęśliwie wróciliśmy do domu.
Oni mieli mniej szczęścia i skończyli jak na wycieczce do Iraku.
I tyle można wycisnąć (na siłę ) z prozy Iana McEvana.