Tak naprawdę ta historia bardzo przypomina "Tajemnicę B.M.", nie ma tego rozmachu, budżetu, obsady , ale jednak podobnie jak ona porusza tematy wciąż aktualne: strachu przed własnymi uczuciami, odrzuceniem przez środowisko, ksenofobii, homofobii. Myślę , że z powodzeniem akcję można by przenieść do małego miasteczka w Polsce i tu będzie równie prawdziwa.
Jak na pełnometrazowy debiut reżysera i scenarzysty to zaskakująco dobry film i przypadnie do gustu niejednemu wielbicielowi ambitniejszego kina.
Film piękny. Faktycznie, widać pewne zbieżności z Brokeback Mountain (choćby niezdecydowanie głównego bohatera), jednakże o ile głównego bohatera w BM dało sie lubić, ten w "Pod prąd" miejscami irytuje - obserwujemy w zasadzie jego dojrzewanie (choć to dorosły facet, zdawałoby się), mężnienie, by podążać za swoimi przekonaniami (jakkolwiek banalnie to brzmi).
Uroczy film. Smutny i radosny jednocześnie.
Właśnie tak to odbieram, główny motyw to dojrzewanie Miguela, z egoistycznego macho, staje się odpowiedzialnym, dojrzałym mężczyzną, pewnym swoich uczuć. Zabrnął w sytuację, z której nie było dobrego wyjścia. Moment kiedy miał dla siebie niewidzialnego Santiago, i jednocześnie stał sie dumnym ojcem, odpowiadał mu najbardziej. Zastanawiam się, jak długo by to trwało, gdyby ciało Santiago nie wypłyneło? Kiedy Miguel poczuł by, że nie da się budować szczęścia na cierpieniu.