Głównym atutem filmu ma być jak mniemam "zaskakujące zakończenie". Można się z tym spotkać w każdej niemal w miarę pochlebnej recenzji. Jednakże nic bardziej mylnego.
Na korzyść filmu nie przemawia nawet perspektywa czasu. Każdy, kto choć trochę interesuje się filmami, ma za sobą zapewne takie obowiązkowe pozycje jak Podziemny krąg, Memento czy chociażby Szósty zmysł. I naturalnie nasze oczekiwania rosną. Jednak zwróćcie uwagę, że przed '95 -czyli przed Podejrzanymi - mieliśmy takie filmy jak Psychoza (1960), Drabina Jakubowa (1990), Skazani na Shawshank (1994) czy np. Wściekłe psy (1992). Tych filmów nie tłumaczy się perspektywą czasu, bo nawet dziś są wybitne i jest to niezaprzeczalne.
Mnie osobiście zakończenie kompletnie nie wzruszyło. W 2/3 filmu poprawnie domyśliłam się, kto jest kim i kto ozdrowieje.
Biorąc pod uwagę całość filmu, też nie jest lepiej. Akcja jest przynudnawa, nienajlepiej skonstruowana. Nawet efekty pozostawiają trochę do życzenia... Plusem są z pewnością aktorzy, choć dla mnie bez Kevin'a Spacey'a. Pomimo mojej sporem sympatii do niego, nie mogę ukryć, iż w zdecydowanej większości swoich ról gra tą samą postać. Równie dobrze postać ta mogła się nazywać Prot czy Lester i nie byłoby większej różnicy. Choć tu czas ma znaczenie, bo w końcu dwie wymienione pojawiły się później. I tylko tym tłumaczę sobie Oscara.
Film zdecydowanie mnie rozczarował. Nawet 15 lat temu można to było zrobić znacznie lepiej.
gdybyś najpierw obejrzał Podejrzani a następnie Podziemny krąg, Memento i Szósty zmysł to byś napisał że to właśnie te trzy ostatnie mają słabe zakończenie. Nie chce mi się więcej pisać, sam wyciągnij wnioski