Zwłaszcza K.S. , który dzielnie wybrnął z sytuacji niemożliwej; jak zmyślić imię dla angielskiego adwokata? Dając mu imię po japońskiej porcelanie!!!
FIlm pomyślany nieźle, faktycznie dość błyskotliwy. Ale ma parę logicznych błędów....
1. Skoro K.S siedział w celi to czemu musiał wymyślać historię na podstawie tablicy z tyłu? Tj. nie mógł po prostu przygotować się 10 minut wcześniej, albo wziąć nazwy z eteru? Wtedy nikt nie miałby prawa się połapać.
2. Realistyczność wszystkich możliwych napadów też jest nikła. Robią co chcą, nikt nie próbuje ich powstrzymać. Mało szczwane. Nie mówiąc już o samym K.S. ktory teoretycznie wg historii w 1 osobę rozwalił prawie całą węgierską mafię.
3. Jak on mógł udawać, że jest kulawy....?
4. I najważniejszy kwiatek filmu......---> KS stworzył super intrygę, chciał zlikwidować statek pełen gangsterów, tylko dlatego, żeby zabić jedyną osobę, która zna jego tożsamość. No tak. Wszystko cacy a kończy się tak, że cała policja wie już jak wygląda, bo przeżył jeden Węgier. Tymczasem pokazane to jest jak zwycięstwo Sozego.
Jeden Węgier przeżył, ale wątpię aby cokolwiek kiedykolwiek powiedział o Soze. Pilnował osobę która miała informacje o Soze, widział jak ta postać skończyła pomimo mocnej ochrony, a on sam ledwo przeżył. Dlatego myślę że to był jednak sukces Soze.
Mógł udawać kalekę na różne sposoby , usztywniając nogę czy wcześniej przez jakiś czas chodząc jak kaleka i przyzwyczajając się do tych ruchów.
Jakby nie popełnił tego "drobnego" błędu z porcelaną to zakończenie straciłoby trochę na dramaturgii:).
Sorki za odpowiedzi w odwrotnej kolejności.
Jak to wątpisz, by cokolwiek powiedział o Sozym? :D Przecież to zrobił! Podał im rysopis, pod koniec filmu, pokazana jest kartka z portretem Sozego. :D Więc tak naprawdę cała opowieść - jako "świadka" - była bezsensowna :)