Film widziałem kilka lat temu i wtedy oceniłem go na 5. Przed paroma dniami skończyłem lekturę książki i postanowiłem wrócić do filmu, tym razem wiedząc z jak trudną materią musieli się skonfrontować realizatorzy. Mogę polecić film jedynie osobom, które wcześniej przeczytały książkę, gdyż spłaszczenie wielu wątków spowodowało, że historia opowiedziana w filmie wygląda dość banalnie. Powtórne obejrzenie filmu pozwoliło mi na docenienie w nim 2 elementów windujących ocenę do 7 – to genialne aktorstwo 9-letniej Drew Barrymore i świetna muzyka Tangerine Dream. Sam film to „piąteczka” dla leniuchów, którym nie chce się wziąć za lekturę.
raczysz żartować z tym genialnym aktorstwem Drew,
przecież widać jak na dłoni jak to dziecko sobie nie radzi
ech
Większość adaptacji cierpi na ten problem, ale książki Kinga szczególnie trudno dobrze przenieść na ekran. Raz, że one działają najsilniej na nasze lęki, podświadomość, a dwa, że świat fantazji i strachów jest mocny w naszych głowach, w wyobraźni, i uwidoczniony na ekranie blednie - coś jak przejmujący, emocjonujący sen, który nazajutrz w południe wydaje się niestraszny czy nawet naiwny i głupi. A przecież w mroku nocy byliśmy mu całkowicie poddani i bezbronni...