a początek zapowiadał niezłą produkcję.Niestety później film zaczyna nudzić i staje się bardzo przewidywalny.Podobny temat mamy w CHEF,ale wykonanie dużo lepsze niż w Podróży na sto stóp(kompletnie nie rozumiem do czego tytuł się odnosi),która trwa blisko 2 godziny i staje się rozwlekłą produkcją,bo całą fabułę można było opowiedzieć w dużo krótszym czasie,która interesowałaby widza do samych napisów końcowych...
Tytuł odnosi się do odległości pomiędzy restauracjami, która wynosiła 100 stóp (czyli ok. 30 metrów). Z całą resztą się zgadzam. Początkowo wydaje się, że film ma potencjał i może być z tego coś ciekawego. Z biegiem czasu film nuży i staje się przewidywalny. Wygląda na to, że twórcy nie do końca wiedzieli co chcą zrobić - ambitniejszy film z interesującą fabułą, czy zwykłe romansidło które musi się dobrze skończyć. W praktyce wyszło im coś pomiędzy, co nie zapada w pamięć. Na plus zaliczam odejście od trendów panujących w dzisiejszym kinie - nie było krwi, potworów, nikt nie przeklinał, nie było scen łóżkowych (do których nic nie mam, ale nie traktuje ich jako coś koniecznego w tego typu filmie).
Po napisaniu swojego postu,też tak myślałem,że może tylko chodzić o odległość między restauracjami.A co d fabuły wszystko było nieźle do momentu otrzymania 2 gwiazdki przez Madame Mallory-ten wyjazd Hassana moim zdaniem niepotrzebny albo można było mu poświęcić mniej miejsca,a więcej czasu poświęcić rywalizacji między oboma restauracjami i moim zdaniem film byłby dużo lepszy w odbiorze,a tak jak napisałeś wyszło coś,co nie zapada w pamięci...
Każdy ma prawo do swojej oceny ale zarzut o rozwlekłej produkcji jeśli jesteś pewny, że jest słuszny to polecam ci zobaczyć tylko tytuł na początku a potem napisy końcowe.
Według twoich kryteriów będziesz wtedy oglądał film życia!
Proponuję przeczytać wypowiedz użytkownika idaiola,to być może cokolwiek zrozumiesz,a o moje kryteria się nie martw...
Nie pierwszy dobry film, który powstał w oparciu o byle jaką książkę. Znane są też oczywiście przykłady odwrotne.
Ale nie masz chyba omawiać problemu wierności ekranizacji i książki.
Mnie to nie interesuje. Interesuje mnie film, a ten mi się podobał.
A co kogo nudzi to kwestia indywidualna, jednych nudzi matematyka a innych ekscytuje.
Może oczekiwałeś artystycznego kina a dostałeś bardzo ciepłą, romantyczną komedię w dodatku w tle z gotowaniem.
Ja akurat znam te smaki a oglądanie tego jak można się bawić je zestawiając jest dla mnie ciekawe. Gdybym miał wskazywać słabe punkty
to rola Manisha Dayala mnie nie przekonała, wypada bardzo blado na tle reszty obsady a szczególnie Oma Puriego i Hellen Mirren.