Oglądałem dzisiaj i idąc na seans nie spodziewałem się niczego błyskotliwe, byłem nawet przekonany że będzie to film na maksymalnie (jeśli mnie pozytywnie zaskoczy) 7/10, jednak wyszedłem z kina naprawdę znudzony i odradzam wydawania na bilet nawet 20zl. Fabuła miałka (chociaż oryginal i tematyka filmu dawały potencjał na coś fajnego), dialogi mają na celu prawie wyłącznie przekazanie czemu bohaterowie znajdują sie w tym konkretnym miejscu na świecie ( co jest pretekstem dla zróżnicowanych i swoją drogą pięknie przedstawionych krajobrazów). Jednak szczytem głupoty były sceny wykonywania "sportów ekstremalnych" podczas których np surfing czy szybowanie z góry w specjalnym kombinezonie (niestety nie znam prawidłowej nazwy tego sportu) był zrobiony w rzucajacym sie w oczy, sztucznym CGI, jaki jest sens takiego filmu? Cały klimat znika i przez 1.5 h na ekranie zostają z nami drewniani bohaterowie, miałka fabuła, dziwnie doklejone zakonczenie (rozumiem zamysł jednak w praktyce wypad to naprawdę słabo) i sporty ekstremalne w wersji CGI.