To film o pożądaniu, o niemożności odmowy, o seksie, gwałcie, uzależnieniu, także od zła. I to w kostiumie westernu! Peck jest tu genialnie upiorny, Cotten szlachetnie posągowy, ale to zwierzęca JENNIFER JONES wstrząsa widzem. Legenda filmu w pełni zrozumiała.
Film ten dotarł do Polski do kin dopiero w 1970 r. To się zdarzało wielu filmom z USA i tak n.p. "Dyliżans" w 1962 r. "Przeminęło z wiatrem" pod koniec 1963 r. "Ostatnie polowanie" od początku 1968 r. "Dwaj z Teksasu" w połowie 1965 r. W sytuacji mojej osoby okazało to się jednak korzystne, gdyż nie zaliczyłbym tych filmów w kinie jako nastolatek, gdyby ukazały się bezpośrednio po wojnie lub w parę lat po światowej premierze. Dopiero po 1960 roku miałem odpowiednia liczbę lat aby odwiedzać kina i wybrane filmy z repertuaru. "Pojedynek w słońcu" miał opinię najbardziej kolorowego filmu z USA i był jakby odpowiedzią na rosnącą rolę telewizji a co za tym idzie zmniejszaniem się liczby widzów w kinie. Stąd ta dbałość o kolorystykę tego dzieła bo jednocześnie utrzymano format standardowy obrazy 4 : 3. Rola Gregory Pecka była dla mnie nieco zaskakująca i trudna do akceptacji oraz opiniowania. Znacznie wcześniej widziałem go w filmach "Biały kanion", "Działa Navarony", "Jak zdobyto Dziki Zachód", gdzie grał zupełnie odmienne role - jak najbardziej pozytywne a przynajmniej nie takiego zabijaki i rozchwianego emocjonalnie jak postać z "Pojedynek w słońcu". Zwłaszcza rola przybysza - marynarza ze wschodu Jima w filmie "Biały kanion" była dla mnie najbardziej godna uznania i naśladowania, gdyż od tego filmu jakbym wkroczył w dorosłe męskie życie a tych wzorców postępowania było w nim zaprezentowanych na różne sposoby i w różnych sytuacjach w wielkiej ilości. Chociażby wygłoszone słowa przez Rufusa Hennesey'a podczas zabawy u majora Terilla, gdzie pokazał jak niekiedy mężczyźni powinni załatwiać swoje sprawy.