"Poza wykluczeniem rabunkowego tła (o czym świadczą odnalezione przedmioty codziennego użytku oraz liczne kosztowności), miejsca zbrodni na cmentarzu żydowskim (tego nie było, natomiast zbrodnię popełniono w dwóch turach na terenie stodoły) oraz 3-4 krotnym zmniejszeniem liczby ofiar (początkowo do 150-250 osób, później do 300-400) ustalono, że w grobach znajdowały się łuski karabinowe. "Należy je wiązać z wypadkami 10 lipca 1941 r. Leżały na głębokości nie mniej niż 60 cm. Musiały się tam dostać wtedy, kiedy powstawał grób. Nie mogły tam zostać wciśnięte później. [...] W grobie zewnętrznym, ponad szczątkami w układzie anatomicznym, znaleźliśmy, odsiewając spalone kości od ziemi, pocisk pistoletowy kalibru 9 mm. A właściwie był to tylko zewnętrzny płaszcz pocisku, niezdeformowany. O czym to świadczy? Że został wystrzelony do człowieka i uwiązł w miękkiej tkance. Następnie tkanka ta spłonęła, a ołowiany rdzeń pocisku wytopił się. (...) Pewna część łusek, tych z mosiądzu, miała na spłonce wybitą datę 1939". (Ślubne obrączki i nóż rzezaka. Rozmowa z archeologiem Andrzejem Kolą, który kierował pracami ekshumacyjnymi w Jedwabnem."
W krajach takich jak USA, Francja, Anglia, Włochy czy Izrael nie jest prawnie dopuszczalne, żeby jakikolwiek duchowny (ksiądz katolicki, pastor, rabin czy mufti) mógł wstrzymać badania sądowo-lekarskie i uniemożliwić przeprowadzenie kompletnych oględzin wszystkich dowodów rzeczowych dokonanej zbrodni, koniecznych dla ustalenia przyczyn śmierci każdej z ofiar i dokładnie, ile osób zostało zamordowanych.
Cóż w naszym "wolnym" kraju - można. Alkoholik Stolzman przeprosił za Jedwabne, przeprosił za "Akcję Wisła". Ciekawe kiedy przeprosimy Niemców za zabicie Kutschery i działalność naszego podziemia zbrojnego przeciwko żołnierzom Wehrmachtu i SS.