Witam, muszę przyznać, że od pewnego momentu film wydał mi się sztuczny i niedociągnięty, głównie od strony merytorycznej. Mieszkając na wsi lub znając zwyczaje tam panujące, nie można odebrać tego obrazu dostatecznie poważnie(stosownie do spraw w nim poruszanych). Wydaje mi się, że nie postarano się, by zebrać dostatecznych informacji o zwyczajach tam panujących.
Po pierwsze, i najważniejsze: nikt nigdy i nigdzie (posiadając kombajn starego typu, bizon) nie wyjechałby do żniw o godzinie 4 rano, tak samo jak nie kosiłby dłużej zboża niż do 22.00. Chodzi tu o rosę i wilgoć, które są dużą przeszkodą, napisałem dużą?, choler... dużą, w wymłacaniu się ziaren z kłosa. Żniwa zaczynało się zwykle od godzinki 10.00 rano. Zauważyłem, też inne troszkę naciągane szczegóły, które uczyniły głównego bohatera mniej wiarygodnym.
Tak naprawdę niewiele brakowało, by wszystko złożyło się naprawdę dobrą całość, bo był i świetny temat, fajnie podjęty, niezła reżyseria i główny aktor, mogący pociągnąć prawie każdą rolę.
Tyle ode mnie, dziękuję za uwagę.
Mnie mało wiarygodny wydał się motyw, że prosty polski rolnik nauczył się samodzielnie hebrajskiego. Albo, że okazał się na tyle silny by przenosić kamienne macewy.
Albo to, że jego brat nosi cięgle te same ubrania, zwłaszcza białą koszulę. Rozumiem, że mu resztę ukradli, ale naprawdę drugi brat nie miał nic co by mógł mu pożyczyć do pracy w polu? Bo że taki był ubogi to nie uwierzę. Takich durnot jest w tym wątpliwym dziele więcej.
temat ważny i trudny, ale film od strony warsztatowej (moim zdaniem) słaby, aktorsko przerysowany, spartolone szczegóły, muzyka efekciarska. Zawiodłem się, bo tyle o nim słyszałem i spodziewałem się lepszego filmu.
Też na to zwróciłem uwagę. Lepszy numer jest że przecież w nocy deszcz padał (jak płyty od księdza zabierali) a oni w pole wyjechali i tak.