Pokuta

Atonement
2007
7,5 127 tys. ocen
7,5 10 1 127441
7,0 42 krytyków
Pokuta
powrót do forum filmu Pokuta

Jedenaście nominacji do nagród BAFTA (dwie wygrane w tym za najlepszy film), siedem nominacji do Złotych Globów (dwie wygrane w tym za najlepszy dramat) i siedem nominacji do Oscarów (tylko jedna wygrana). Biorąc pod uwagę taki wysyp nagród, i całkiem dobre recenzje krytyków myślałem, że „Pokuta” będzie filmem wartym obejrzenia. Niestety się zawiodłem.

Zacznę od plusów. Po pierwsze bardzo interesujący sposób prowadzenia akcji. Historia kilka razy cofa się w czasie, twórcy oferują nam wiele powtórzeń, pokazują te same sceny z różnych stron, z innej perspektywy. Pomysł świetny, wykonanie też niczego sobie. Po drugie, fantastyczny pomysł z wprowadzeniem w tło filmu dźwięków wciskanych klawiszy od maszyny do pisania. Mamy dzięki temu wrażenie, że to co widzimy na ekranie jest powstającą na gorąco powieścią, zapisywaną w tym samym czasie w którym oglądamy film. Jest to zabieg naprawdę udany gdyż jak się później okaże cała historia Cee, Robbiego i Briony zostanie spisana, a więc film jest jakby przedstawieniem wspomnień autorki tej książki w czasie jej pisania.

Poza tym na plus można zaliczyć kilka ładnych wizualnie scen i całkiem przyzwoitą muzykę, która w wielu miejscach idealnie wpasowuje się do rozgrywających się na ekranie wydarzeń. Żeby jednak była ona aż tak rewelacyjna i zasługiwała na Oscara to nie powiem. Brakuje jej łatwego do zapamiętania motywu przewodniego, który pozostałby na długo po seansie z widzami.

Jeśli chodzi o plusy to by było na tyle. „Pokuta” jest filmem niemiłosiernie rozciągniętym, w wielu miejscach nudnym, nie trzymającym w napięciu i nie zachęcającym do oglądania. Brakuje w niej jakiegoś głównego wątku, który ciągnąłby akcję do przodu, który nadawałby tempo tej historii. O ile jeszcze pierwsza część „Pokuty” może być w miarę interesująca, to drugiej kompletnie brak iskry i celu do którego by dążyła. Innym minusem jest ciekawie nakręcona bez cięć, pięciominutowa scena ewakuacji z Dunkierki. Problem w tym, że kompletnie nie pasuje ona do tego filmu, wręcz kłóci się z nim. Jest zbyt spektakularna, za bardzo widowiskowa, za duża jak na taki kameralny melodramat...

Aktorzy spisali się średnio. Nie podobała mi się przeraźliwie szczupła (żeby nie napisać chuda) Keira, która kolejny raz udowodniła, że marna z niej aktorka. Nie lepszy jest też McAvoy, który po prostu nie poradził sobie ze swoją rolą. Całe szczęście na ostanie 15 minut, na ekranie pojawia się świetna Vanessa Redgrave i to dla niej warto przemęczyć się przez te dwie godziny seansu...

Mocno przeciętny obraz...

6/10

ocenił(a) film na 7
milczacy

Zgadzam się co do dźwięku maszyny do pisania w tle, świetnie komponuje się z muzyką.
Interesująco jest też przedstawiona akcja w filmie, przyszłość-przeszłość. No i an tym chyba koniec. Ogólnie film strasznie mi się dłużył, cały czas spoglądałam na zegarek, po przeczytaniu recenzji byłam pewna, że film mi się spodoba, a ten był jakiś nijaki.
Co do aktorów: w miarę udana rola Keiry Knightley, James McAvoy też nie był zły, ale najbardziej podobała mi się 13 letnia Briony. Bardzo dobrze zagrana rola, magnetyzujące spojrzenie...Ten błękit oczu...
7/10

doomusia

To prawda, to dziecko było w porządku. Inteligentne i uduchowione, ale zadziorne. Niestety później zostało zastąpione jakąś krową z wiecznie wytrzeszczonymi oczami.

Różnica w poziomie gry między Vanessą Redgrave a taką np. Knightley - przepaść.

padalec

oj nie znacie się film bardzo piękny a gra aktorow jak najbardziej prawidłowa :D radze uważnie oglądać

ocenił(a) film na 6
milczacy

Pierwsze 40 mint filmu i koncowka zasługuja na bardzo wielkie uznanie, ale w srodku film duzo traci, miejscami nudny, wrecz usypiajacy. Muzyka w filmie zasługuje na duzy plus, te wkomponowane dodatkowo stukania maszyny do pisania, pomysł ciekawy i dobrze oddajacy tło wydarzen. Co do gry aktorów to nie była ona zbyt rewelacyjna, pomijajac mała dziewczynke, która spisała sie swietnie. Moim zdaniem Keira Knightley nie pokazała wszystkiego na co ja stac. A rola , która zagrał James McAvoy średnia.
7/10

A_r_t_u_r

Zgadzam się początek...do momentu kiedy go aresztują i koniec jest spoko, ale środek..? trochę mnie uśpił...

Ode mnie trochę naciągane 7/10

Ponik_Kolny

uśpił? ja naprawde tego nie rozumiem... kiedy mi sie wydaje, że właśnie wtedy akcja sie rozwinęła i wtedy film stał się wciągający...wydaje mi sie, ze jezeli kogos coś mogło nudzić, to "ospałą" pierwsza połowa(mi podobał sie cały film-siedząc w kinie pochłaniam go doszczętnie... byłąm zachwycona,płakałam 90%filmu. zainspirował mnie do przeczytania książki i tak właściwie to dopiero potem dostrzegłam jedną małą wadę- w drugiej połowie filmu, szczególnie pod koniecbrakowało pewnych rzeczy z książek(np. za mało było pokazywania listów...), ale z drugiej strony film musiałby by być strasznie długi..a i tak nie był krótki.

milczacy

Kompletnie się nie zgodzę z następującymi uwagami, niemniej jednak szanuje je:
1. Muzyka - Nie potrzba szlagieru, opatentowanej, wyświechtanej pioseneczki, którą będą sobie ludzie nucić podczas kąpieli po powrocie do domu z kina. To już było i aż za wiele razy. Muzyka z Pokuty ujmuje swoją niepowtarzalnością, tym, że za każdym razem kiedy jej się słucha, ma się wrażenie, że słyszy się ją pierwszy raz. To melodie niebanalne. A najpiękniejsza jest "Elegy for Dunkirk", czyli ta, którą słyszymy na plaży w Dunkierce.
2. Gra aktorska - jest kapitalna. Zarówno Keiry, jak i Jamesa, a szczególnie jego, gdyż genialnie zagrał, idealnie odegrał wszystkie emocje, bez hollywodzkich stereotypowych min i wzorców, co często gęsto widać w amerykańskich filmach. Niezwykle naturalnie. Szczególnie zwróć uwagę na różnicę w zachowaniu, mimice i w ogóle klimacie, jaką potrafił stworzyć pomiędzy sceną początkową (rozmowa z Cecilią, scena przy fontannie, gdzie idealnie widać między nimi klimat a'la kumpelski, a jednak nie do końca, bo pewne spojrzenia są czymś więcej niż przyjaźnią nasycone, ale mimo wszystko widać inny typ relacji) a sceną w kawiarni, gdzie się spotykają po 3,5 roku . Jak idealnie oddał tę różnicę, różnicę relacji jakie są pomiędzy nimi, po tym co się wydarzyło, po rozłące, ale jednak na stopie już innej, bo już od tych 3,5 roku nie są tylko kolegą-koleżanką, poza tym coś ich dzieli, a jednak bardzo wiele łączy. Nie musiałam sama uświadamiać sobie atmosfery jaka panuje - oni odegrali to idealnie!!
3.Napięcie - to, czy film tworzy u Ciebie napięcie i wzbudza zainteresowanie zależy od tego, na co czekasz - bo tak naprawdę do samego końca nie wiadomo, jak to się skończy, nie ma żadnych znaków, które zapowiadałyby koniec, które pozwoliłyby coś przewidzieć, a do tego na koniec dowiadujesz się, że coś było inaczej niż się spodziewałeś i dopiero na samym końcu dowiadujesz się, jak się to skończyło.

Takie jest akurat moje zdanie w ramach dyskusji, ale każdy oczywiście może mieć własne odczucia, dla mnie to film, który zupełnie się wyłamał ze stereotypów tendencyjnego melodramatu.

ocenił(a) film na 6
schizofretka23

Cieszę się bardzo, że szanujesz moje zdanie, bo niestety takie zachowanie na forach jest coraz rzadziej spotykane.

1. Nie chodziło mi o żadną piosenkę, której słowa możnaby sobie nucić po seansie. Miałem na myśli motyw przewodni do filmu, którego w soundtracku Pokuty mi niestety zabrakło. Muzyka Marianelliego jest ładna i pomysłowa, o czym pisałem w recenzji, ale mnie niestety nie ujęła. A najbardziej podoba mi się utwór 08. The Half Killed.

2. Gusta są różne, niektórzy lubią jednych aktorów, inni zupełnie odmiennych. Ja za Keirą nie przepadam i za każdym filmem mam wrażenie, że gra ona strasznie sztucznie. Tu też tak ją widziałem. McAvoy także mnie nie przekonał. Wg mnie o wiele lepiej zagrał w niedawnym Wanted.

3. Z tym napięciem to bywa różnie, bo wg mnie nie trzeba na coś czekać by z zainteresowaniem oglądać film. Czasem może nic nie dziać się na ekranie przez dłuższy czas, a widzowie będą z zapartym tchem śledzić film. Tylko, że taka sztuka udaje się bardzo rzadko i wg mnie akurat w Pokucie twórcom ona sie nie udała. Po prostu nie zainteresowali mnie wystarczająco opowiadaną historią.

Nie mówię, że Pokuta to zły film, ale jak dla mnie nie jest też rewelacyjny obraz.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
milczacy

A-r-t-h-u-r zwięźle zawarł w swojej wypowiedzi to, co sam chciałem napisać odnośnie tego filmu. Również daję mu 7/10.

schizofretka23

zgadzam się, choć nie w 100%.
muzyka mi sie podobała, zwłaszcza, jak tu już wiele osób pisało, owe dźwięki stukających klawiszy maszyny do pisania. one wprowadzały w pewien nastrój i zdecydowanie powodowały napięcie w ogladającym [przynajmniej u mnie].
co do gry aktorskiej - James absolutnie świetnie, natomiast Keira... spodziewałam sie po niej nieco więcej. jedna rzecz, która bardzo mnie w niej odrzucała, nie związane to z jej grą aktorską, to jest przeraźliwa chudość, która wygladała dobrze jedynie w scenie, tuż przed śmiercią Cee, pasowało to do stanu wojny. ah i naturalnie aktorka grająca 13-letnią Briony wspaniale się spisała!
nie mogłam się jedynie połapać we fragmencie z 18-letnią Briony, gdy w szpitalu siedziała przy łóżku tego francuza, rozmawiając z nim. o co chodziło? skad on znał jej siostrę? czemu powiedziała, że go kocha? znała go wcześniej? czy to były tylko jego majaki i ona odpowiadała tak, by złagodzic ostatni cierpienia? być może coś przeoczyłam i dlatego nie zrozumiałam tej sceny do końca...
oceniając film całościowo, biorąc pod uwagę moją postawę w trakcie ostatnich scen [niepochamowany płacz] daję 8/10. mimo wszystko bardzo mi się podobał.

Scarlett__

W scenie, kiedy Briony siedzi przy łóżku Francuza są to istotnie jego majaki. Ona odpowiada mu to, co chce usłyszeć, ponieważ wie, że za chwilę umrze. W książce ten wątek jest szerzej przedstawiony i w filmie pominięto kilka kwestii przez nią wypowiadanych, dlatego mogłaś nie wiedzieć o co chodzi :)

schizofretka23

aha, dzięki za wyjaśnienie :)
przymierzam sie właśnie do zakupienia książki, więc już niedługo będę mogła dokładniej wszystko obadac i zrozumiec ;)

Scarlett__

myśle, że waga keiry nie jest istotnym punktem w ocenianiu filmu....
podobało mi sie w nim, tak jak i w ksiażce, że autor nie przedstawił postaci TYPOWO pieknej... a co do keiry, to była u lekarza i niecierpi na anoreksje jak niektórzy kochaja plotkowac tylko naturalnie jest baardzo szczupła,a poza tym konsumpcjonistyczny świat przedstawił nam jakiś wyimaginowany, nienaturalny ideał piękna, wpoił nam go i teraz wszyscy mamy do niego dążyć..:/

schizofretka23

Mi pozostaję tylko poprzeć z Tobą schizofretko, gdyż moje zdanie o tym filmie jest bardzo podobne.
Od początku do końca film trzymał mnie w napięciu, choćby ze względu an wątek romansowy, gdy myślimy już, ze wszystko jest okej, nagle...ostatnie kilka minut filmu się rozpada na dwie historie.
Prawdziwą, gdy para nie jest razem i książkową, gzie Briony oddaje im szczęście, które im zabrała jak sama pięknie powiedziała.
Ponadto sądzę, że gra aktorska była dobra. James McAvoy zagrał rewelacyjnie od początku do końca i tu znów potwierdzę twoje słowa, że potrafił wyrazić te subtelne różnice, potrafił świetnie zagrać na uczuciach odbiorcy.
Sama Keira, gorzej od Jamesa, ale wcale nie źle. Uwielbiam momenty, w których gra z McAvoyem, nie weim czy on na nią, czy ona na niego tak wpływa, ale wtedy po prostu nie można od nich wzroku oderwać.
Muzyka filmu jak najbardziej zasługiwała na Oskara, rewelacyjknie współgrająca z tłem, wplatająca się w nastrój filmu, niekiedy wręcz sama grała pierwsze skrzypce, a reszta była tłem, tak jak wtedy gdy Briony zbiega po schodach...po prostu moment, który ścina z nóg dzięki muzyce właśnie.
Dlatego też uważam, że film jest fantastyczny i warty obejrzenia nie raz, nei dwa, ale co najmniej trzy razy, wtedy te drobne subtelne różnice, ta muzyka, te obrazy w pełni oddziałują na nas.

schizofretka23

zupełnie się zgadzam z schizofretką! we wszystkim.
James był świetny, naprawde świetny! Piękna muzyka, zdjęcia, cudowny klimat. Dobrze pokazany kontrast pomiędzy częściami filmu. i Emocje...

Wilczyca_6

"Uwielbiam momenty, w których gra z McAvoyem, nie weim czy on na nią, czy ona na niego tak wpływa, ale wtedy po prostu nie można od nich wzroku oderwać. "
To prawda...to coś magicznego....
uwielbiam scene z fontanną...ten wzrok Jamesa...

milczacy

"Innym minusem jest ciekawie nakręcona bez cięć, pięciominutowa scena ewakuacji z Dunkierki. Problem w tym, że kompletnie nie pasuje ona do tego filmu, wręcz kłóci się z nim. Jest zbyt spektakularna, za bardzo widowiskowa, za duża jak na taki kameralny melodramat... "

Zupełnie nie zgadzam się z tym.Według mnie scena dunkierki powinna być tak spektakularna i widowiskowa, film jak i książka skłądał sie z trzech części-różnych od siebie. Pierwsza ospała, powiewająca letnimi wieczorami...leniwa, Duga pokazująca realia wojny( a jak dla mnie druga wojna światowa była "spektakularna"...), dramat rozdzielonych kochanków, brud, smutek, chłód, beznadzieje, pełna napięcia, oczekiwania, nadzieji prześwitującej spod brudnego, szarego koca zwątpienia i wykończenia. I w końcu trzecia część.. smutna prawda, której nie da sie zmienić.. I włąśnie to było istotne, żeby przedstawić różnice pomiędzy tymi częściami, wyraźne różnice i tak też sie stało... A jak dla mnie to nie był tam tylko jakiś kameralny melodramat... to było coś zdecydowanie większego...Coś co niedawało mi spokoju długo, długo po filmie, tłoczyło we mnie emocje i powodowało nieraz jeszcze płacz.

Wilczyca_6

podejście drugie.
jestem właśnie świeżo po obejrzeniu po raz drugi Pokuty i muszę szczerze przyznać, że zmieniła sie nieco moja opinia co do tego filmu. na jeszcze bardziej pozytywną, naturalnie. przyznam bez bicia, że trochę zasugerowałam się Waszymi opiniami, ale nie tylko to wpłynęło na zmianę mego zdania. uważam, że aby w pełni docenić film tego rodzaju, należy obejrzeć go więcej niż jeden raz. tak więc po dwukrotnym obejrzeniu tego obrazu bardziej doceniłam grę Keiry. zgadzam się z poprzednikami co do wspólnych scen Cecili i Robbiego - były naprawdę świetne! było wręcz widać igrające między nimi emocje i napięcie. jeśli chodzi natomiast o scenę Dunkierki to jest ona jedną z moich ulubionych, a muzyka, która jest jej tłem, jest poprostu wspaniała!

odnośnie chudości Keiry - ja absolutnie nie oceniam jej gry aktorskiej na podstawie sylwetki, chyba źle się wyraziłam. chodziło mi jedynie o efekty wizualne, choc moze w czasie wojny tak rzeczywiście wyglądano. no nieważne.

to tyle jak na podejście drugie. jeśli po ponownym obejrzeniu filmu będę mieć jakieś nowe spostrzeżenia, napewno się nimi z Wami podzielę ;)
pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5
milczacy

Zgadzam sie w pelni z zalozycielem tego tematu. Film nienaturalnie rozciagniety i nudnny niestety. Kilka osob mi go polecilo ale niestety dla mnie nie sprostal oczekiwaniom. Muzyka jest dobra ale tez nie rewelacyjna. Mocno przecietny obraz...

5/10