A mianowicie, czy dla wszystkich oczywistym było, że strzelał syn Theo, a brat Klary, czy macie inną interpretację? Typu, że raz zasiana wątpliwość, nigdy nie zostanie rozwiana w sposób ostateczny i zawsze będą osoby, których nic nie przekona, że była jedynie przypadkowym nieświadomym kłamstwem, a dobre imię zostało zniszczone na zawsze?
wiadomym było, że w niewielkim społeczeństwie, gdzie wszyscy się znają "raz zasiana wątpliwość" nie zniknie.
Dla mnie to nie takie oczywiste, że to był Theo. Wyglądał na znacznie większego Ktosia.
Syn Theo, a nie Theo :) ale rozumiem, że to właśnie jego masz na myśli.
W każdym razie mój post stąd, że złapałam się na tym pod koniec filmu, że spodziewałam się iż ów synek na pewno będzie strzelał podczas polowania do Lucasa -a w efekcie to czy pokazano jego twarz, czy nie, było dla mnie formalnością. Ale oczywiście jednocześnie w pełni skłaniam się do tej teorii bardziej ogólnej.
Zastanawiałam się głównie czy inni też w wyniku pokazywania min tego chłopaka pod koniec itp. też oczekiwali takiej wersji. Czy był to silny świadomy zamysł reżysera - pokazać że to on.
A swoją drogą to tym przewrotniej - biorąc pod uwagę że do pomówienia Lucasa w dużej mierze przysłużyło się zdjęcie pokazane właśnie przez tego 'świętego' brata małej Klarze.
tak, chodziło mi syna Theo ...
jego miny były takie jak u wszystkich - niepewne, nieprzyjazne. nie sądzę, że to on. to mógł być każdy. chociaż musiałabym jeszcze raz obejrzeć tą końcówkę ...
Ja też myślę, że strzał oddał syn Theo. Przeczucia dotyczące tego typu zakończenia chodziły mi po głowie od sceny, w której brat Klary obserwuje ją podczas układania bałwanków (elfów?) na ozdobach świątecznych. To, że autorzy nie pokazali twarzy chłopca jednak idealnie oddaje klimat, który nadal funkcjonował w całej (lub prawie całej) społeczności. To mogłaby być niemalże każda osoba zasiadająca w sali podczas wręczania Marcusowi strzelby. I Lucas dobrze o tym wiedział. Mikkelsen genialnie to przedstawił.
Do powyższych dodałabym jeszcze jedną, choć wg mnie najmniej prawdopodobną opcję. Możliwe, że chłopak był kiedyś molestowany przez Lucasa (lub niewykluczone, że wykorzystywał go ktoś inny), dlatego tak silnie przeżywał tę sytuację
Myślałam o wątku molestowania, ale pod kątem Klary (że ojciec lub brat), Ty poruszyłaś ciekawy wątek molestowania brata Klary jako ofiay. Czyli coś takiego podskórnie przewijało się w filmie. Ale skoro nie zostało ostatecznie podjęte przez reżysera, to albo tego nie było, albo chciał, żeby ten film żył swoim życiem, niedomówieniami. Największym katem Lukasa mógł być prawdziwy pedofil w tym środowisku.
Ja z kolei myślałam, już w jednej z ostatnich scen, kiedy ojciec wchodzi do pokoju Klary, że to on może ją molestować.
Ja tak samo. Wcześniej podejrzewałem brata Klary, bo tak dziwnie na nią patrzył podczas jednej ze scen.
Zastanawiam się nawet, czy to nie był świadomy zabieg reżysera. "Co, uważacie że ci ludzie są naiwni, tak bez zastrzeżeń wierząc dziecku? No to zobaczymy, jak sami zareagujecie". Bo kompozycja tej sceny rozmowy Theo i Klary aż się prosi o taką interpretację: ta jego niewyraźna sylwetka pojawiająca się w drzwiach jej pokoju, ta atmosfera niedomówienia. Albo jak powiedział córce, myślącej że widzi przed sobą Lucasa: "To nie Lucas, to ja", to zabrzmiało prawie, jakby się przyznawał przed córką, której dorośli już całkowicie zamieszali w głowie, tak że sama nie rozumie, co jest prawdą, a co fałszem.
Nie sądzę, żeby Theo tak naprawdę molestował córkę. To raczej właśnie taki otrzeźwiacz dla widza, mający mu pokazać, że gdyby postawiono go w analogicznej sytuacji, to też byłby równie skłonny do osądzania innych na wątłych podstawach. Ja się złapałam.
Albo przypadek. Ale wolę wierzyć, że jednak celowy zabieg.
Nie jest ważna kto strzelał. To było przesłanie, że nigdy nikt o tamtych wydarzeniach nie zapomni. Mimo, że minął już rok wszyscy wydają sie być szczęśliwi, ale jednak pamiętają
tez wlasnie tak pomyslalam, bardzo watpie zeby to byl syn Theo.Mysle, ze syn mogl sie domyslic, skad Klara wziela takie oskarzenia.
Też mi się wydaje, że to nie mógł być on. Pamiętam, że w scenie, gdzie Klara bawi się figurkami bożonarodzeniowymi było pokazane jak jej brat płacze patrząc na nią i może to wtedy sobie uzmysłowił, że to tak na prawdę przez niego doszło do takiego obrotu sytuacji.
dokładnie tak samo myślę. Ale ostatnia scena to świetna przenośnia do sytuacji, że raz posiane zwątpienie czy plotka ciągną się za człowiekiem do końca życia. Bo nigdy nie jest tak, że wszyscy uwierzą czy przebaczą, zawsze ktoś będzie myślał inaczej i dlatego trzeba się nauczyć ważyć słowa - zwłaszcza w dzisiejszym świecie, gdzie tak łatwo wszystkich oskarżamy, radykalizujemy a to umiar jest największą cnotą. Ale pofilozofowałam ;)
Bo ten film ma właśnie zmuszać do filozofowania. Otwarte zakończenie daje duże pole do interpretacji :)
:) właśnie tak... nie ważne kto strzelał... ważne że już na "zebraniu" / "spotkaniu" Lucas nie czuł się dobrze...
tak naprawdę ta postać z pistoletem - tez nie wiadomo czy była przewidzeniem / poświatą w słońcu czy był to Prawdziwy Ktoś.
ogólnie ciężka sytuacja... nie wiem komu bym uwierzyła czy dziecku czy przyjacielowi... nie wiem.. a już cień podejrzeń mówi o utraci zaufania...
nie wiem czy przyjaźń w której się kogoś zawiodło lub nadwyrężyło zaufanie można odbudować...
chyba mocno to trudne zadanie
bardzo dobry film
Został bohaterowi ukrywany uraz psychiczny, wg mnie padł strzał ale nikt do niego nie celował, to było przewidzenie.Zareagował tak ze strachu. Zawsze już będzie żył w niepewności , został pokiereszowany emocjonalnie. Biedak.
Dokładnie! Uważam, że nikt do niego nie strzelał, że to było tylko przywidzenie. Strach i niepewność będą mu towarzyszyć do końca.
Mam podobne zdanie. To musiało dziać się w głowie Lucasa, zwłaszcza że następuje po tym obraz tego samego miejsca i nikt w nim nie stoi. Sytuacja w jakiej został postawiony wyczerpała go psychicznie.
Moim zdaniem osoba, która strzelała celowo pokazana z oddali, pod światło, aby nie można było jej rozpoznać. Bo to mógł być każdy z tej społeczności (zło czai się zewsząd – taki miał być przekaz). Mam niedosyt jeżeli chodzi o rolę brata Klary, wydawało się kilkakrotnie, że jego postać wniesie coś do tej sprawy ale tak się nie stało, nie łączyłabym go jednak ze sceną finałową. Strzelającym ewidentnie był ktoś, kto witał się i podawał rękę Lukasowi wcześniej, powierzchownie sprawa została wyjaśniona ale w ukryciu każdy nadal był niebezpiecznym wrogiem(chyba poza ojcem Klary, który zrozumiał, że Lukas był niewinny). Pomimo piekła, jakie Lukas przeszedł i jak z godnością i odwagą stawił mu czoła , okazało się że już nigdy nie będzie mógł czuć się bezpiecznie wśród tej społeczności. Dla mnie, to jest jeden z tych filmów, który obejrzy się raz i nigdy więcej nie ma się ochoty zobaczyć go ponownie.
To mógłby byc każdy. I tylko to jest oczywiste. Na pozór wszystko jest wyjaśnione, jednak tak naprawdę nikt o tych wydarzeniach w tej społeczności nie zapomni, a Lucas zawsze będzie na celowniku.
No no no, gdyby sprawa dotyczyła Twojego dziecka, pierwszą osobą, do której miałbyś żal, że nic nie zrobiła, byłaby właśnie taka przedszkolanka.
Właśnie o to chodzi - złożoność sytuacji sprawia, że w żadnym momencie nie można się jednoznacznie opowiedzieć po żadnej ze stron.
Wyobrażam sobie, że z taką informacją przychodzi do mnie moje dziecko. Wyobrażam sobie, że "oskarżonym" może być mój przyjaciel, członek rodziny. Za cholerę nie życzę konieczności podejmowania decyzji, komu wierzyć.
Tak, ale ta przedszkolanka mogła to rozwiązać w inny sposób. A tak to wyszło na to, że rodzice wręcz wmawiały dzieciom, że były molestowane.
Oczywiście, że było tam kilka rzeczy które zostały zalatwione w taki sposób że tylko zaognily sytuację, chociażby wywiad psychologa z Klarą, który na moje laickie oko został przeprowadzony nie do końca profesjonalnie, ale właśnie w tym rzecz, że wszędzie są ludzie i ludzie- chcialoby sie powiedzieć: "życie" ;)
tak, dla mnie psycholog był niekompetentny, lub tego dnia wyjątkowo nie miał ochoty na robotę. Ale to też racja, że różni ludzie różnie wykonują swoją robotę
Co do strzału, to też pomyślałam o tym, że:
- albo to brat Klary -przyszło mi też do głowy, że może on sam ją molestował,
- albo to było tylko przywidzenie, wszak, gdy spojrzał drugi raz pod słońce, już nikogo tam nie było, lecz on czuł wciąż obawę, że znów ktoś zechce go skrzywdzić.
A co do psychologa - równie dobrze on sam mógłby być pedofilem lub bardzo chciał wrobić Lucasa. I jeszcze jedno - czy w sklepie, kiedy pracownicy rzucili się na Lucasa, owy psycholog nie przyglądał się zza półek? Może to był tylko ktoś podobny.
Nie zgadzam się ani, że to była wina przedszkolanki, ani że psycholog był niekompetentny. Właśnie dla mnie największą zaletą tego filmu jest to, że jest REALISTYCZNY. Co niby Twoim zdaniem miał zrobić psycholog lub przedszkolanka? Nie powiadamiać rodziców? Ciągnąć rozmowę z dzieckiem w nieskończoność? Postaw się w ich sytuacji, jeśli dziewczynka faktycznie byłaby molestowana - w przypadku braku reakcji mogłoby się to dla nich skończyć dyscyplinarką. Trudno też winić dziecko, że w ten sposób odreagowywało złą sytuację w domu. Tak naprawdę winni są jej rodzice, że poświęcali jej za mało czasu, w pewnym sensie brat bo: a) nie miał wyczucia pokazując jej te zdjęcia, b) nie przyznał się chociaż prawdopodobnie przypuszczał, skąd mała wzięła takie oskarżenia. I winni są też rodzice innych dzieciaków, bo najprawdopodobniej wmontowali im podświadomie co dzieci mają zeznać - apropo piwnicy chociażby.
W takich sytuacjach trzeba mnóstwo wyczucia i uważam, że film ŚWIETNIE oddaje prawdziwe dylematy w obliczu tak trudnej sytuacji.
Odnoszę wrażenie, że psycholog „prześlizgnął” się po temacie. Ja nie jestem psychologiem i dlatego nie są mi znane narzędzia psychologiczne, które się stosuje w takiej sytuacji. Jednak jako laik uważam, że powinien zrobić szczegółowy wywiad na temat sytuacji w domu. Zgadzam się, że dziecka nie powinien dręczyć niekończącym się wywiadem. Wiem, że małe dzieci mają taki okres w życiu, że konfabulują, zmyślają różne historie. Potem im to przechodzi.
My, widzowie, w pierwszej części filmu, wiemy więcej niż psycholog. To jest oczywiście moje wrażenie. Dlatego mnie, widzowi, łatwej go krytykować. Na podstawie pokazanych reakcji Lukasa wiedziałam, że on nie molestował dziewczynki. Pokazane były jego zachowania: pomoc chłopczykowi, który o to poprosił, żeby mu pomóc w podtarciu pupy. Lukas zrobił to beż żadnych podejrzanych zachowań. Gdy dziewczynka złożyła na jego ustach pocałunek, zwrócił jej uwagę, że tak jego nie może całować, tak może całować tylko rodziców. Podczas wspólnej drogi nie zrobił nic, co by wskazywało, że lubi molestować małe dziewczynki. Dziewczynka czuła się odtrącona, więc dokonała swoistej „zemsty”. Jednak może było to pragnienie zwrócenia uwagi na siebie? Była ona ewidentnie zaniedbywana przez rodziców, którzy w ferworze kłótni i konfliktów pomiędzy sobą zapominali o odprowadzeniu jej do przedszkola. Pozostawiali ją samą sobie. W dodatku brat, będąc w wieku wzmożonego zainteresowania” tymi sprawami” podsuwał jej obrazki pornograficzne.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie była ona molestowana przez ojca. Ale to zadanie dla profesjonalnego psychologa. W dodatku w realu a nie na filmie. Przedstawiony problem jest niezwykle trudny i wiemy, że on występuje. Dobrze, że powstają filmy na ten temat, które zmuszają do myślenia i jak wskazują liczne dyskusje, różnorodne interpretacje oraz kontrowersje na tym forum, film na pewno jest wartościowy. Jest to jeden z filmów, o którym się długo myśli po wyjściu z kina.
Z dzieckiem takie rozmowy może prowadzić TYLKO psycholog policyjny !! Tu przedszkolanka zrobiła totalny błąd sprowadzając zwykłego przed zawiadomieniem policji.
...dokładnie - wkładał w usta Klary gotowe odpowiedzi...
i ta matka mówiąca że Klara próbuje wszystko wyprzeć z pamięci!
...sama nie wiem jakbym się zachowała..
straszne jest to bo takie rzeczy / nieporozumienia dzieją się naprawdę...
zakonczenie ma charakter otwarty: rownie dobrze mogl nikt nie strzelac (wszak mogl zabic) a zakonczenie ukazuje stan swiadomosci bohatera, mentalne blizny, bezpowrotna utrate niewinnosci i dobrego imienia
Mnie też wydaje się, że ostatnia scena była abstrakcją, przedstawieniem tego, co działo się w głowie Lucasa; symbolem utraconej godności i poczucia bezpieczeństwa, jak powiedziałaś. Było to raczej pokazanie bezgranicznej świadomości tego, że nieważne ile czasu minęło, ile minie i jakie są teraz stosunki głównego bohatera z resztą społeczeństwa - on na zawsze, mniej lub bardziej widocznie, pozostanie dla ludzi 'zwierzyną'.
Rzeczywiście ciekawa interpretacja, jednak moim zdaniem raczej tak nie było. Lucas przez cały film pokazywał, że mimo wszystko dosyć dobrze sobie radził z tą całą sytuacją. Owszem, chociażby scena w kościele to pokazuje, było to dla niego niezwykle trudne i wyczerpujące psychicznie, ale przynajmniej ja nie zauważyłem aby w jakimkolwiek momencie bał się otoczenia czy miał obsesje na punkcie swojego bezpieczeństwa. Zabicie psa, czy wybicie szyby na pewno w jakiś sposób dały mu do myślenia, ale nawet w jednej z końcowych scen gdy bierze Klarę na ręce pokazuje, że jakoś sobie z tym poradził. I ogólnie motyw strzału, tego zapamiętania jego "przestępstwa" bardziej do mnie przemawia niż jego zachwiane poczucie bezpieczeństwa w tym środowisku.
Lucas bardzo odważnie stawiał czoło całej tej nagonce na niego, a biorąc pod uwagę, że był obiektem kpin ze strony niektórych osób, że pracue jako przedszkolanka, udowodnił, że ma charakter w tej trudnej sytuacji. Ta społeczność była wszystkim co miał, walczył o swoje dobre imię do upadłego, ale po tym wszystkim i on się zmienił. Widać to było w scenie pasowania jego syna na myśliwego, Lucas patrzył na twarze tych ludzi ale był już innym człowiekiem. Scena finałowa jest zwrotem akcji, świadomym zabiegiem, aby pokazać, że przeszłości nie da się wymazać, że już nigdy nie będzie tak, jak przed tym pomówieniem.
Jestem świeżo po seansie. Ja bym postawiała na to, że to sam Theo strzelał do Lucasa. Co z tego, że Theo przyniósł kolację i flachę na zgodę, a Klara wygadała się leżąc w łóżeczku. To nic już nie zmieni bo Theo do końca będzie inaczej patrzył na Lucasa. I tak jak inni tu pisali: to mała miejscowość gdzie wszyscy doskonale się znają a przeszłości nie da się wymazać, bo już nigdy nie będzie tak, jak przed tym pomówieniem. Mnie się też wydaje, że Klara po części była też zazdrosna, że Lucas bawił się z innymi dziećmi a ona stała z boku. Chociaż mogła podejść i dołączyć. No to się przyłączyła i poszła z całusem na całość. A kiedy Lucas zwrócił jej uwagę to postanowiła się zemścić dając mu „słodkie serduszko zamieszania”. Do wymyślenia przez Klarę historyjki o molestowaniu przyczynił się też jej brat z kolegą który to pokazał na tablecie wacka. No i po nitce do kłębka postanowiła zrujnować Lucasowi życie. Co jej się udało.
Moim zdaniem niepewnośc tkwi nawet w świadomości widza. Kto też miał poczucie takiego lęku, że cos się zaraz stanie, gdy Lucas brał dziewczynkę na ręce, żeby ją przenieść, pod koniec filmu? Nic się nie stało, ale lęk pozostał. Świetny zabieg z tą sceną.
Tak to fakt. Było to wyraźnie widać na twarzy Lucasa "wziąć czy nie wziąć?". No i wziął. Więc może to był strzał ostrzegawczy dla Lucasa ze strony ojca Klary "wieź jeszcze raz moje dziecko na ręce to cię zabiję". W końcu jest scena gdzie Theo mówi do Lucasa, że jak tknie jego córkę to wpakuje mu kulkę w łeb.
Słusznie prawicie...podobnie to odbieram..."wziąć i pomóc...albo, nie wziąć i nie pomóc (też dwuznaczne nieco, w rozumieniu odrzucenia "uczucia" dziecka;-))...hmm, tyle, że ja odniosłem wrażenie, że Lucas został trafiony (byłem trzeźwy, nic % przed seansem;-), jeszcze raz sobie obejrzę....po czym on się unosi...hmmm...ale czy to był on fizycznie??...film pozostawia sporo niejednoznaczności i przez tą dowolność interpretacji też jest ciekawy. Nasze życie to tylko w 10% fakty a w 90% nasze interpretacje;) ... jak w tym filmie....zasłużona ocena FW:)
A może właśnie się stało. Może strzał był nie ostrzeżeniem ani skrywanym od roku trwałym odrzuceniem Lucasa, ale właśnie odpowiedzią na to zdarzenie, na które pozornie nikt nie zareagował? Jestem naprawdę pod wrażeniem ilości możliwych interpretacji.
Na pewno oglądałaś ten sam film? Przecież to dziecko coś tam palnęło, a potem przyparte do muru musiało się trzymać swojej wersji no bo przecież skoro powiedziało co powiedziało to musi być prawda. Gdzie tu widziałaś chęć zrujnowania życia??? Klara miała 5 lat, a nie 15...
Na pewno oglądała ten film. Nawet nie wiesz jak takie małe dzieci tez potrafią być [wezmę w cudzysłów] "mściwe". Miała dosyć długo styczność z takimi dziećmi. I to naprawdę trzeba uważać co się przy nich robi i co mówi. A rodzice przecież są jak ta nauczycielka która twierdzi, że wierzy dzieciom. Co pokazuje kolega brata Klarze na tablecie??? Piszesz, że coś tam palnęło. A może sam nie wież. Może to było zalążkiem tego jej palnięcia. Klara całuje w niedozwolony sposób Lucasa. Ten zwraca jej uwagę a ta nic. Najpierw daje Lucasowi słodkie serduszko, a później kłamie, że to nie ona mu je dała. A późnej mówi nauczycielce, że Lucas dał jej to ciastko i pokazał wacka. Klara wymyśla kłamstwo o molestowaniu, ale później mówi, że powiedziała coś głupiego, coś co nie jest prawdą. Mówi przecież tak do matki, ale to matka przypiera ją do muru i wpiera jej, że Lucas jest winny. Później mówi tak do ojca. Tylko mówiąc to myśli, że w drzwiach stoi Lucas. I chce go chyba przeprosić. Widać, że nawet pięciolatka ma jakieś tam sumienie.
Napisałaś o chęci o zrujnowania życia co nijak ma się do tego co widzieliśmy w filmie. Klara chciała na swój sposób go ukarać, poskarżyć się na niego, wyrazić swoją dziecięcą złość, która potem szybko wyparowała. Owszem 5-letnie, a nawet młodsze dzieci potrafia być wredne, mściwe, nieczułe ponieważ nie są nauczone, albo ciężko je jeszcze w tym wieku nauczyć jakie konsekwencje niesie ze sobą takie zachowanie. Ja w zachowaniu Klary nie widziałem wyrachowania czy zimnej zemsty. Po prostu takie dziecko jest na to za małe.
Nikt nie wspomniał tutaj, że Klara cierpiała na poważną chorobę psychiczną (zdaje się, że to są "natręctwa"), która nie pozwalała jej chodzić po liniach prostych i patrzeć powyżej linii horyzontu (nie pamiętam już dokładnie), spora dawka schizy jak na takie małe dziecko.
Proponuję nie bawić się w lekarzy bez odpowiedniej wiedzy ;) natręctwa to nie choroba psychiczna, a zaburzenie. Poza tym dzieci mają mnóstwo takich swoich własnych "dziwactw", które mijają z wiekiem.
Klara ma pijącego ojca (mam wrazenie że przynajmniej kilka razy spotykamy go w stanie "pod wpływem"), rodzice urządzają karczemne awantury - umówmy się, sielanki nie ma. Nie dziwi zatem ani "uciekanie" w jakies małe dziwactwa, ani też szukanie ciepła i zainteresowania u Lucasa.