Film jest tak nieprawdopodobnie denny i głupi, że przekracza to wszelką skalę żenady. Łopatologia na poziomie przedszkola. Intrygi jak dla ludzi z IQ ameby. Kradzież obrazu by córka lokalnego bonza została dyrektorką małego muzeum? Naprawdę? W dodatku nie skończyła pierwszej lepszej uczelni dla papierka? Serio?