tym razem i ja nie wytrzymam. Nie rozumiem szeroko pojętych twórców filmu, począwszy od aktorów, poprzez reżysera, a na producentach kończąc. Zakładam, że każdy z nich czytał scenariusz. Nie mam pojęcia, jak mogli dopuścić, by nakręcono scenę, w której bohaterka, jadąc na rozpędzonym rydwanie, do którego przykuto ją kajdanami, odrywa kawałek deski i tak pozyskaną drzazgą, uwalnia się z tychże kajdan! Pomijam, że kobiecina musiałaby się mocno trzymać, coby nie podskakiwać i nie poobijać się dotkliwie, to jak w takich warunkach gołymi, delikatnymi paluszkami oderwałaby kawał dechy i sama się uwolniła? Większych bzdur dawno nie oglądałam! A szkoda, bo film ma potencjał. Ludziska od efektów dali radę, muzyka wręcz momentami zachwyca. Scenografia i kostiumy dla mnie bez zarzutów. Jak dla mnie, fajne sceny walki. Film mógł pokazać kawałek dramatycznej historii Europy początków naszej ery. Pokazał, ale poszatkowany zupełnie niepotrzebnymi elementami, które, jak sądzę, miały ten film uatrakcyjnić, a zrobiły mu krzywdę, spłycając go i spychając w stronę taniej komercji. To trochę tak, jakby wybudować piękny dom, a na koniec na elewacji wymalować infantylne kwiatki. Why?
głównie dlatego,że reżyserem jest taka, a nie inna osoba...proszę zwrócić na filmografię Andersona i wszystko się wyjaśni :)
Rzeczywiście, sama komercja. Największym rozczarowaniem wśród jego filmów, był dla mnie "Obcy kontra predator". Jestem fanką wszystkich czterech części Obcego. Każda z nich jest perłą. To są dzieła z gatunku science fiction. Film Andersona miał być kolejną częścią, ale był to tak nieprzemyślany paszkwil, że po obejrzeniu czułam zażenowanie. Ciekawe, z czego wynika tak mocny trend w stronę komercji w jego "dziełach"?
Również się zawiodłem na wielu jego filmach. Tego trendu w stronę komercji doszukiwałbym się w początkach jego reżyserskiej kariery ... Mortal Kombat?)
Najwidoczniej po kasowym sukcesie Resident Evil sądził,że idąc drogą czystej komerchy, nawet przy produkcjach o Muszkieterach czy teraz Pompejach uda mu się naciągnąć masę widzów na spektakularne sceny z dużą dozą efektów specjalnych...szkoda, ponieważ im częściej sama historia w jego filmach była nawet interesująca to miażdżył ją bzdurnymi scenami akcji...także w tej chwili filmy Paula W.S. Andersona mógłbym polecić fanom czystej naparzanki z nikłymi przejawami fabuły...byle tylko facet się nie łapał ambitniejszych tematów.
pozdrawiam
Mortal Kombat to kultowa gra, w którą kiedyś uwielbiałam grać. Zdarzyło mi się nawet, nie chwaląc się ;), wygrać mały, domowy turniej, pokonawszy kilku kolegów, w tym mojego osobistego narzeczonego, obecnie męża. Gdy dowiedzieliśmy się, że będzie na podstawie tej gry film, byliśmy mocno podekscytowani. Nasza ekscytacja mocno jednak opadła i zbladła po obejrzeniu powstałego "dzieła'. Film był mierny, ale najgorsze było to, że sceny walki, które w tym akurat filmie miały ogromne znaczenie, były po prostu słabe, do bani. Wówczas Anderson nie potrafił umiejętnie pokazać walki wręcz. Pocieszające jest to, że (moim zdaniem) zrobił jako takie postępy, bo sceny walki w "Pompejach" są przyzwoite.
A co powiesz o czystej, przejezdnej i bezludnej drodze, którą bez przeszkód podążał wóz pod koniec? ;p
Drogi to w tym filmie osobna kwestia. Z tego co wiem, Rzymianie byli mistrzami w budowaniu dróg i bardzo się tym szczycili. Ich drogi były zadbane, a bruk był tak układany, że rzadko pojawiały się w nim dziury. Ciekawa jestem, co powiedzieliby ci dzielni budowniczy dróg po obejrzeniu sceny, w której koło wozu wiozącego Cassię, wpada w wielka dziurę, w wyniku czego koń przewraca się tak nieszczęśliwie, że nie może się już podnieść. Sądzę, że przewróciliby się w grobach.
Tak, ta scena była bardzo smutna i niestety, pokazywała przykrą prawdę o przedmiotowym traktowaniu zwierząt.