i świetna realizacja.Próba rozliczenia się ze sobą i z własnym życiem pokolenia"Kolumbów".Cybulski;rewelacyjny(jak zwykle)
Zauważyłem, że ten film docenia się dopiero, gdy obejrzy się kilka filmów (zagranicznych i polskich) z tamtego okresu. Gdy obejrzałem go pierwszy raz to nie przypadł mi do gustu, jednak po lekturze kilku czarno-białych filmów zauważyłem jak dobrze nakręcony i zrealizowany był ten film. Perełka polskiej sztuki filmowej, zwłaszcza jeśli chodzi o jakość.
Od razu zaznaczę, że ja też ten film lubię i uważam, że jak na ekranizację tak zakłamanej książki, to wybrnął z tego doskonale (głównie dlatego, że Andrzejewskiemu, autorowi książki i scenariusza, już się trochę poukładało w głowie - od 1947, czyli wydania książki do 1958, czyli powstania filmu zmieniły mu się radykalnie poglądy polityczno-światopoglądowe). Jednak film nie ustrzegł się wszystkich wad książki i zarówno charakter wprowadzania komunistycznej władzy w Polsce, jak i środowisko AK odbiega diametralnie od tego, jak to wyglądało.
Zainteresowanych odsyłam do artykułu:
Wanda Zwinogrodzka, Spopielony diament: nieprawy mit, "Dialog" 1996, nr 5/6, s. 136-147.
To jest mało powiedziane. Ten film to policzek wymierzony w AK. Z Maćka robi się zwykłego zabójcę, który strzela do „bogu ducha winnego” przedstawiciela nowej, wspaniałej władzy, która przyjechała tutaj nieść pokój i postęp. Takowy Szczuka w rzeczywistości przyjechałby tu z ekipą NKWD, a jego działalność polegałaby na zastraszaniu, zabijaniu resztek partyzantów po lasach, zamykaniu w kazamatach, wyrywaniu paznokci i innych takich.
O mili państwo, nie dajcie się nabrać na wzruszającą scenę płonących kieliszków. Film mówi wyraźnie – nie dla was polscy żołnierze nowa, świetlana, socjalistyczna Polska, was się wybije jak psy i wyrzuci na śmietnik.
bzdura, te słowa to próba wybrnięcia z niewygodnej prawdy, a prawda jest taka, że w filmie AK-owiec przedstawiony jest, tak jak ktoś już to powiedział, jako morderca. morderca który nie tylko zabija niewinnych (pomyłka z początku filmu), ale także podnosi rękę, na człowieka, który chce polskę odbudować. i taki właśnie AK-owiec kończy wg reżysera tam, gdzie jego miejsce, na śmietniku, jak pies, którym jest dla pana wajdy. przestałem szanować wajdę właśnie wtedy, gdy usłyszałem tą marną próbę kłamliwego wybrnięcia z tej hańbiącej sceny. rozumiem, że takie były czasy, że trzeba było jakoś zarobić na chleb, gdyby uderzył się w pierś, zapomniał bym mu to, ale taka hipokryzja woła o pomstę do nieba. szkoda, że grono ludzi ślepo zapatrzonych w tego reżysera nie potrafi dostrzec kiedy ów reżyser zwyczajnie pluje im w twarz. hańba!
To Twoja interpretacja i masz do niej prawo. Me mnie Chełmiński wzbudza wielką sympatię a Szczuka nie. Dylemat Maćka jest jak najbardziej wiarygodny psychologicznie i to jemu współczujemy (przynajmniej ja). I chyba nie zauważyłeś jak Wajda krytykuje władze chociażby używając słów wypowiadanych przez syna Szczuki ("A wy to wróble zabijacie?") jak również w scenie pijanego poloneza. Scena ta jest właśnie o tyle wspaniała, że nie mówiąc wprost omija cenzurę, a może mówić coś na kształt: I wersja "patrzcie jak władze się beztrosko bawią, podczas gdy prawdziwi Polacy ciężko pracują (portier z Warszawy), przeżywają rozterki i problemy (Maciek) czy cierpią w więzieniu (syn Szczuki) lub giną za sprawę (gen. Wilk, Maciek)" II wersja "patrzcie jak władze manipulują ludem, wciągają zwykłych ludzi w hipnotyczny fałszywy (kakofonia orkiestry) taniec, fałszywą rzeczywistość". Końcowe sceny śmierci wcale nie muszą być tak jak mówicie interpretowane, pozostawiają pewną swobodę interpretacji, nie dają nic na tacy. Może uścisk Szczuki i Maćka to ciągła nadzieja na pojednanie, może to żołnierze czynią większą zbrodnię zabijając (prześcieradła jako niewinność Maćka poplamione przez jego krew) w świecie upadku wartości (zawieszony odwrotnie krzyż). Ode mnie 10/10.
myślę,że dla obcokrajowców w istocie maciek wydaje się być bohaterem negatywnym, który "podnosi rękę" na władzę pragnącą pięknej, nowej Polski. choć film jest doskonały, obawiam się,że dla innych narodów przekaz nie jest wystarczająco klarownym. obecnie przebywam w niemczech i niestety, niemcy absolutnie nie rozumieli rozterek głównego bohatera, uważając go za postać negatywną...
ale nie o tym. co sądzicie o grze aktorskiej? (poza znakomitym cybulskim oczywiście).
mnie wydawała się miejscami nieco teatralna.
Hmm, „znakomity Cybulski”? Ja tam nie wiem, ale koleś jest dla mnie w każdej roli taki sam, a jak próbuje cierpieć na ekranie to bardziej wygląda na kogoś z problemami gastrycznymi.
Maciek jest tutaj bohaterem rodem z greckiej tragedii - jest wykreowany w ten sposób, aby widz mógł się znim utożsamiać i go polubić. Tyle, że trzeba znać ówczesne realia, aby móc zrozumieć film, i to jest pewnie przyczyną negatywnego odbioru postaci Chełmińskiego za Odrą.
Ja tam lubię nadekspresję Cybulskiego, szczególnie, ze tworzyła ciekawy kontrast z oszczędnym chłodem Pawlikowskiego.