PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=364115}

Pora deszczów

Gadkie lebedi
6,6 474
oceny
6,6 10 1 474
Pora deszczów
powrót do forum filmu Pora deszczów

Czego deszcz nie zmyje...

użytkownik usunięty

Dobre sf zawsze stawia sobie za cel obnażyć takie ludzkie właściwości, które poza „zwykłymi” sytuacjami ekstremalnymi (np. wojna) pozostają trudno uchwytne lub ich wiarygodne, fabularnie nośne ukazanie wymaga nadzwyczajnych zabiegów. Stąd właśnie obecność fantastycznego katalizatora. Logika podpowiada, a rzeczywistość weryfikuje wstępne założenia. Wiarygodne obce musi pozostać obce. Dlatego człowiek w zetknięciu z nieznanym może zostać zignorowany (względnie potraktowany pobłażliwie/przedmiotowo), co zawsze daje asumpt do ciekawych, często ostro kontrastowych figuracji („Big Bang”, „Śledztwo”, „Stalker”, „2001: Odyseja kosmiczna”, „Uprowadzenie”, „Kontakt”, „Solaris”), bądź też występuje w roli ofiary („Wojna światów”, „Obcy – 8. pasażer Nostromo”, „Coś”, „Pitch Black”, „Apollo 18”, „Raport z Europy”). Często najciekawsze pomysły oscylują pomiędzy obu biegunami, odwracając role myśliwy/kat-ofiara, bądź w inny sposób łamiąc utrwalone w zbiorowej świadomości schematy fabularne („Blade Runner”, „Automata”, „Dystrykt 9”, „A.I. Sztuczna inteligencja”, „Ona”, „Kula”). Próby tworzenia fantastyki naukowej sprowadzającej obcego li tylko do funkcji przedłużenia ludzkiego ego, kończą się w najlepszym razie rozczarowaniem („Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, „Głębia/Otchłań”, „Mój ukochany wróg”). Inną możliwością sf uwypuklenia obrazu ludzkiej kondycji, unikającą pułapek związanych z koniecznością wiarygodnego zobrazowania jakiejś formy kontaktu, pozostaje całkowite usunięcie wątku obcego. O ile jednak w takim przypadku twórcy omijają jedną fabularną rafę, to często utykają na kolejnej, tworząc nierzadko obrazy ciekawe wizualnie, jednak popadające w banał efekciarskiego widowiska pozbawionego głębszej treści, zatem słabo wpisujące się w gatunkowe ramy („Saturn 3”, „Ucieczka z Nowego Jorku”, seria „Mad Max”, „Terminator”, „Wodny świat”, „Wysłannik przyszłości”, kulawe podejścia do kontynuacji pierwotnej wizji Scotta w ramach odpadowego uniwersum „Obcego”). Gdy jednak twórcy zdołali mocno ująć w karby pokusę pójścia na skróty, wyniki bywały zachwycające pod względem artystycznym („Człowiek w białym garniturze”, „Fahrenheit 451”, „Zielona pożywka”, „Rollerball”, „Koziorożec 1”, „Cube”).

„Pora deszczów” skutecznie unika wszystkich możliwych niebezpieczeństw fabularnych, przynosząc wizję ascetyczną, odchudzoną w stosunku do nieco przegadanego literackiego pierwowzoru. Materiał przedniej próby, twórczo przefiltrowany. Czysta sf, gdzie i człowiek człowiekowi, i obcemu katem.

Homo sapiens nie funkcjonuje poza zbiorowością, nawet jeśli egzystuje w fizycznej izolacji, i ta gatunkowa słabość zostaje przeniesiona na wyższy poziom, gdy dzieci pod kierunkiem obcych rozstają się z własną niewinnością i odrzucają niedoskonały świat „dorosłych”. Ceną za umysłowy progres jest wyobcowanie, a ostatecznie śmierć. Ludzkość nie zaakceptuje niczego, co urąga jej domniemanej uprzywilejowanej pozycji na ewolucyjnej drabinie. Jeśli okaże się słabsze, musi zginąć, nawet gdyby oznaczało to ludobójstwo – „To już nie są dzieci”. Nim zadamy ostatni cios, próbujemy się zdystansować do ofiary i tu w sukurs przychodzi nam cała bateria psychologicznych sztuczek, dzięki którym łatwiej stłumić poczucie winy. Jest zatem ONZ, są uczone dysputy, komisje, rozmaite wyższe czynniki, stany konieczności, wojskowe poczucie obowiązku, wreszcie uczucia rodzicielskie. Nic to, jeno biały szum. Jedyną odpowiedzią na jaką zdobywają się przedstawiciele ziemskich elit jest trucizna - błysk podrzuconej w poczuciu tryumfu kości. Agresywna małpa ukryta pod kiczowatym makijażem kultury dominuje, zaś jednostkowe akty sprzeciwu jedynie podkreślają beznadziejność naszego położenia. Wyzwolenie od ego oznacza pełnię człowieczeństwa dla jednych, dla innych zaś stanowi akt gatunkowej zdrady. W gruncie rzeczy nasza zazdrość i pretensje wobec obcej doskonałości, to tylko projekcje infantylnych pragnień. Nie jesteśmy w stanie rozpoznać doskonałości ze względu na własną ułomność, a skoro tak, wystarczy podejrzenie. Miotamy się pomiędzy społeczną grą w moralność, a bolesną świadomością daremności ucieczki od utartych schematów rozumowania. Być człowiekiem i tak bardzo wątpić w człowieka, jak to tylko możliwe. Oto ciernista ścieżka wiodąca ku dusznej krypcie schronu, który jest więzieniem dla ciała, lecz również przejściem na kolejny poziom, gdzie ludzka małość już nie sięga. Strugaccy, a za nimi twórcy filmu, nie oszczędzili nikogo i niczego, bowiem wszelkie autorytety milczą o wyjściu poza własną naturę. „Poza” jest obce. Nie sposób go ogarnąć i „uczłowieczyć”. Jesteśmy skazani na samych siebie, nawet jeśli było nam dane spojrzeć w krzywe zwierciadło nieznanego.

Film ze wszech miar godny polecenia. Widowisko w starym stylu, bez fajerwerków i taniego blichtru. Wszystko oparte na ciekawym scenariuszu, który choć nie zaskakuje, przenosi nas na skraj tego, co tak pięknie zostało nazwane „wielką pustką” - a w niej? Cóż, nadal „nic świętego”.

ocenił(a) film na 4

To mogłaby być ciekawa wypowiedź, gdyby nie szwankowała polszczyzna.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones