Znam polskie filmy, wpisują się w pewne schematy, mianowicie zawsze są smutne. Po obejrzeniu Róży byłam wyczerpana psychicznie, i do polskich filmów wracam powoli po niemal rocznej przerwie... i spotkało mnie miłe zaskoczenie. Ten film owszem, był smutny, ale jednocześnie niesamowicie wzruszający. Piękny. Magiczny. Naprawdę, bardzo mi się podobał, dawno nie oglądałam czegoś, co by mnie tak chwyciło za serce.
Zgadzam się z przedmówcą. To była Magia. Smutek, ból, samotność, ale nadal magia.