PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=506803}

Poradnik pozytywnego myślenia

Silver Linings Playbook
2012
7,2 307 tys. ocen
7,2 10 1 307320
6,9 90 krytyków
Poradnik pozytywnego myślenia
powrót do forum filmu Poradnik pozytywnego myślenia

Nie będę ukrywał, po film sięgnąłem będąc ciekawym za co Jennifer Lawrence dostała Oscara.
Pamiętając jej występy w Igrzyskach Śmierci oraz X-Menach zastanawiałem się czy aby na pewno
zasłużyła na te zasłużenie. Grała poprawnie, ale nic poza tym, no i dopiero zaczyna karierę, więc
wydawało mi się, że musiała naprawdę postarać się skoro Akademia wręczyła jej statuetkę
czyniąc ją tym samym jedną z najmłodszych zwyciężczyń tej nagrody. Teraz kiedy obejrzałem już
Poradnik pozytywnego myślenia mogę stwierdzić, że dostała Oscara na wyrost. Zagrała
naprawdę przeciętnie i nie jestem nawet pewny czy jej rola była na pewno pierwszoplanowa.

Potem dowiedziałem się, że to nie było jedyne przecenienie jakości tego obrazu przez Akademię,
bowiem Poradnik pozytywnego myślenia dostał aż osiem nominacji, w tym za najlepszy film.
Bardzo mnie to zaskoczyło, bo ta pozycja była zwyczajnie przeciętna. Dla mnie to było na poziomie
filmu telewizyjnego pod względem fabuły i wykonania, a nie hitu kinowego godnego Oscara.
Jednak Akademia była zupełnie innego zdania sypiąc aż ośmioma nominacjami w sumie w
każdej liczącej się kategorii. Czasem zastanawiam się czy oni na pewno oglądają te same filmy
co my. Przecież ten film aż roił się od banału i błędów. Przeciętne zdjęcia i wszechobecne
stosowanie obiektywów szerokokątnych dzięki którym mogliśmy zajrzeć aktorom do nosa, a tu
nominacja za montaż. Jakim cudem? Przecież pod tym względem film ewidentnie leżał. Zawsze
wydawało mi się, że członkowie Akademii Filmowej znają się na tym, ale wychodzi na to, że nie
różnią się od przeciętnego widza kina popcornowego.

Może omówię cały film, by pokazać czemu on nie zasłużył na tyle wyróżnień. Po pierwsze
zostaliśmy, bo obiecano nam komediodramat, a nie pokręcony, bo zmiksowany z Forrestem
Gumpem i Step Up, love story. Liczyli na to, że nikt nie zauważy? Patrząc na liczbę wyróżnień
chyba im się udało. Na samym początku poznajemy naszego głównego protagonistę, czyli Pata
Solatino, który właśnie opuścił zakład psychiatryczny na prośbę matki, chociaż wyraźnie widzimy,
że jeszcze nie został wyleczony do końca. Tutaj może trochę o kreacji tej postaci. Bradley niby nie
jest złym aktorem, ale Patrick wyszedł mu wyjątkowo słabo. Jego postać wyszła jakby była
hybrydą Gumpa po lobotomii z robotem. Wiecie, głupkowaty wyraz twarzy i zero ekspresji. Słaby
przepis na głównego bohatera, ale hej... dostał za to nominację. Przez pierwsze pół godziny
mamy ekspozycję jego osoby. Widzimy, że większość mieszkańców traktuje go jak trędowate,
patrzą na niego spode łba albo uciekają kiedy się zbliża. Wtedy zadajemy sobie pytanie dlaczego
tak jest? Nie chodzi o jego chorobę, bo byli przyjaciele, by inaczej się zachowali, więc
zastanawiamy się jakie jest jego backstory. Często słyszymy o jego żonie, za którą tęskni, więc
może zrobił jej krzywdę, a może nawet zabił? Nic z tych rzeczy! Przyłapał Nikki na zdradzie i
solidnie zbił jej kochanka przez co trafił na badania w wyniku których zdiagnozowano u niego
rozdwojenie jaźni, a jego partnerka wniosła pozew o separację. Naprawdę? Zrobił to co
większość mężczyzn w takiej sytuacji, a mimo to wszyscy jak go widzą to przechodzą na drugą
stronę ulicy? Jeśli ktoś miałby zostać napiętnowany przez opinię publiczną to jego żona, której
zdrada wgoniła męża do szpitala psychiatrycznego. Jednak nie w Baltimore.

Co najdziwniejsze nikt mu nie powiedział, że Nikki go zdradziła i porzuciła w chorobie pozwalając
żyć mu nadzieją, że ona do niego wróci zupełnie jakby rozłąka była jego winą. Mnie zawsze
wydawało się, że terapia polega na zrozumieniu i zaakceptowaniu swojego obecnego położenia.
Oni zaś pozwalają żyć mu w fikcji uniemożliwiając pójście naprzód. W ogóle ludzie z jego
otoczenia są nieco dziwni, a zwłaszcza ojciec, który raz traktuje go jako czarną owcę rodziny, o
której wolałby zapomnieć. Potem jest mu żal, że poświęcał mu tak mało czasu, a na koniec
traktuje go jak swój skarb. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy psychiatry to Pat Sr. W każdym razie
podsumowując za co nominacja w kategorii najlepszego scenariusza adaptowanego jak fabuła
wynika z fałszywego założenia?

Potem fabuła nieco rusza do przodu i Pat trafia na obiad u jednego z nielicznych przyjaciół, którzy
nie opuścili go. Tam poznaje Tiffany, czyli postać graną przez Jennifer Lawrence. Była to gdzieś
trzydziesta minuta filmu, pojawiała się w kilkuminutowych scenach i dopiero od polowy filmu
zagościła na dobre na ekranie. I to jest postać pierwszoplanowa? Pojawiła się dopiero w jednej
czwartej filmu, a ważna fabularnie zaczęła być gdzie w jego połowie, jednak Akademia wie lepiej.
Jednak zajmijmy się samą grą aktorską, moim zdaniem też nie powala. Lawrence wyszła
strasznie nienaturalnie, zwłaszcza w scenach złości, moim skromnym zdaniem jako Katniss
Everdeen wypadła zwyczajnie lepiej. Sama jej postać wyszła na skrajnie apodyktyczną
eksnimfomankę z huśtawką nastojów. Niby bliżej jej do osoby z urazem psychicznym niż
usmiechnięty robot Coopera, ale w wykonaniu Jennifer wyszła nieco dziwnie, w skrócie było to
połączenie przymulenia z różnymi humorami.

Kolacja trwała i nagle Tiffany się obraziła, w sumie nie wiadomo na co, i kazała Patowi się
odprowadzić. Pod swoim domem zaproponowała mu seks, na co on jako osoba wierna swojej
żonie się nie zgodził. Potem ona zaczęła go ewidentnie stalkować. Kiedy on biegł w jej okolicy
ona wybiegała z domu i krzyczała za nim. Ciekawa kreacja, nieprawdaż? Jednak my dowiadujemy
się, że ona chciała się tylko zaprzyjaźnić. No i tutaj pojawia się pierwsza klisza, czyli Tiffany
pomoże Patowi odzyskać żonę, ale w trakcie wykonywaniu planu zakochają się w sobie. Ile razy
my to już widzieliśmy? Trudno policzyć, ale Akademia stwierdziła, że jest to godne Oscara.

Potem postać Jennifer zmienia zdanie po raz nie wiadomo który i stwierdza, że za darmo
pomagać nie będzie i zmusza Solitano, by wystąpił z nią w konkursie tanecznym. I nagle film
zamienia się w Step Up. Troszkę losowe i nie tego się spodziewaliśmy. To miał być
komediodramat, a nie Taniec z Gwiazdami. Jednak wkroczył ojciec Pata, który przyznał się, że jest
mu żal tego, że tak mało czasu spędzał z synem. Świetnie, tylko czemu w takim razie był wyraźnie
wkurzony, że matka zabrała go z psychiatryka? W każdym razie powiedział mu, że tak w niego
wierzy, że obstawia całe swoje oszczędności na jakiś tam mecz i on musi się na nim pojawić.
Nie do końca rozumiem tego wątku, ale ojciec zaczął traktować go jako totem zapewniający
zwycięstwo. Dlatego też Pat pokłócił się z Tiffany i poszedł na mecz. Tam się pobił z kibicami innej
drużyny, którzy go zaatakowali. Zdarza się jednak jego ojciec mówił, że przez to mecz został
przegrany. O co chodzi? Nie wiem. ale Pat Sr. powinien udać się do psychologa.

Jednak przychodzi Tiffany, która powiedziała, że kiedy Solitano był z nią drużyna wygrywała, więc
musi ćwiczyć dalej. I teraz pojawia się kolejna klisza, czyli zakład o wszystko. Ojciec Pata miał
szansę odzyskać swoje pieniądze, ale oni muszą spełnić warunek umowy. Czyli pojawiła się
kolejna klisza, czyli zawody, od których zależy wszystko. Jednak Solitano strzelił focha i nie chciał
iść, więc okłamali go, że Nikki tam będzie. Zaraz, więc dlatego mu nie powiedzieli prawdy o niej!
Im chodziło tylko i wyłącznie o własne korzyści, a nie o zdrowie psychiczne i sprawne
funkcjonowanie Pata.

Jednak co się okazało? Że na konkursie pojawiła się kolejna klisza, czyli kłamstwo stało się
prawdą i Nikki przyszła. Wyglądała zabawnie, wyobraźcie sobie przeciętną aktorkę, która chciała
zagrać ofiarę pełną nadziei, tak to wyszło. Tiffany nieco się załamała i wypiła trochę i co?
Zgadliście, kolejna klisza. W czasie tańca coś nie wyszło i trzeba było nadrabiać straty.
Wielokrotnie takie coś było w filmach sportowych, co nie? Jednak co to? Zdobyli idealnie tyle
punktów co musieli, kolejna klisza. Wszyscy się cieszą i w ogóle. Pat postanawia pogadać z
małżonką i co? Kolejna klisza, tym razem nieporozumienie wśród zakochanych. Tiffany myśli, że
on chce wrócić do Nikki kiedy tak naprawdę powiedział jej, że z nimi koniec. Dlatego też postać
Lawrence załamała się, bo wydawało się, że dla nich już nie ma szans. Chyba to jest w każdym
filmie romantycznym. No i standardowo wybiegła. Potem Pat zaczął jej szukać i natrafił na ojca,
który powiedział mu, żeby dał sobie spokój z Nikki i wybrał Tiffany. Naprawdę? Po dwóch
godzinach filmu ktoś mu powiedział jak sprawy się mają? Brawo rodzinko, brawo! W każdym
razie otrzymaliśmy ostatnią klisze, czyli bieg za ukochaną. Pat dogonił Tiffany, wyjaśnili sobie
wszystko i odtąd byli razem.

Jakby to był telewizyjny love story, a nie nagradzany komediodramat, to był zaakceptował Poradnik
pozytywnego myślenia. Niestety zrobiono wokół niego niesamowity szum, robiono z niego coś
czym on nie jest. Przeciętna gra aktorska, scenariusz pełen wpadek i banałów. Za co te wszystkie
nagrody i nominacje? Nie rozumiem.