Gdybym chciała zobaczyć Dirty Dancing, obejrzałabym sobie oryginał.
Przewidywalny i tępy.
Jedyną zaletą jest dobra obsada, ale przy słabym scenariuszu postaci wyszły banalne.
chyba nie zrozumiałaś filmu jeśli porównujesz go do Dirty Dancing bo wystąpił w nim motyw tańca o.O dla mnie jeden z lepszych filmów jakie ostatnio widziałem, głównie dzięki temu, że nie jest ani trochę przewidywalny i siedzi się z miną "WTF ?!" przez większą część, doskonale to poprowadzono scenarzyści, dyrektor i fenomenalna obsada spisali się na medal, jedyne co razi to końcówka ... zbyt hollywoodzka ;\
Przewidywalny być może ale tępy? W ogóle skąd porównanie do Dirty Dancing? Niektóre wypowiedzi na tym form są bardzo dziwne.. Jedynie co mi przychodzi na myśl to, że ludzie oglądający filmy często ich nie rozumieją i później wypisują takie głupoty.
To wytłumaczcie mi, jakie przesłanie on niesie? Może to ja jestem tępa i nie dostrzegam głębi?
Skąd porównanie do Dirty Dancing? Czy w obu tych filmach nie ma motywu wspólnych treningów tanecznych dwóch młodych osób, które początkowo za sobą nie przepadają, lecz w końcu się do siebie zbliżają. Dalej następuje konkurs, wielka wygrana, miłość, happy end. A scena z podnoszeniem? Tylko ktoś kto nie oglądał Dirty D. nie zauważy analogii.
ten fil jest dla osób ktore maja depresje albo jakies problemy emocjonalne zeby wesprzec , jak nie miałas takich problemów to dobrze :)
nie , tylko mowie ze szczególnie ktos kto ma problemy moze sie odnalesc i nie uwazam ze okreslenie "tępy " tu pasuje
chodzilo mi o to ze andra napsiala ze nie ma przesłania a ja mysle ze jak najbardziej ma , ma cel
Może zaraz porównasz Poradnik do Zielonej mili, bo przecież pojawia się tu i tu motyw oddychania przez głównych bohaterów.
Teraz każdy film taneczny będzie porównywany do "Dirty Dancing" lub "Footloose" bo to najbardziej zapadające tego typu filmy z lat 80 tych?
Czemu nie pójśc dalej i nie porównać " Nędzników" do "Hair" i " Grace", przecież to też musical?
Idąc Twoim tokiem rozumowania a_dra to i "Lincoln" i " Życie Pi" mają większe szanse na Oscara bo są dużo lepszymi filmami.
Wybacz mi widze że Tobie też przypadł do gustu "Django" Tarantino ale jak dla mnie "Poradnik pozytywnego myślenia" ma równe szanse jak reszta.
Dawanie mu oceny 4/10 dlatego jak sama nie napisałaś zrozumienia treści filmu to lekka przesada jak dla mnie.
Nie będe podpowiadać Ci jakie ten obraz niesie przesłanie bo z kinem jak z dobrą książką, dobry autor zmusza odbiorce do myślenia i pozostawia mu futke pewną... P.S dzięki za serial Dexter, mimo iż emitowany jest od paru ładnych lat na AXN nigdy nie miałem okazji go obejrzeć, genialny!
podoba mi się Twoja wypowiedź
Podobne idiotyzmy miałem okazję przeczytać na forum Fighter'a "Rocky to prawdziwy film o boksie, tu za dużo awantur, wnerwia mnie ta ich rodzinka"
Najwyraźniej ten reżyser tylko wykorzystuje motyw boksu, czy tańca by pokazać historię ludzi z pewnymi problemami. Zastosowana mogła być jakakolwiek inna dyscyplina, bo to nie o niej mowa. Następnym razem główny bohater musi być bobsleistą, żeby forumowicze filmweba skupili się na jego historii a nie zawodzie. Chociaż znając mędrców z filmweba ktoś powie, że o bobsleju to było Reggae na lodzie a nie to gówno
To nie była polemika, a poparcie Twojej wypowiedzi. Próba rozwinięcia pierwszych dwóch zdań postu na który odpowiadałem.
Ok spox, rozumiem ale pisz pod właściwym postem bo później różnie to wychodzi...
Zgadzam się całkowicie,
Śmieszy mnie wypowiedź Marq_94 "dla mnie jeden z lepszych filmów jakie ostatnio widziałem, głównie dzięki temu, że nie jest ani trochę przewidywalny i siedzi się z miną "WTF ?!"
Tak film jest nieprzewidywalny. Co jest w nim takiego nieprzewidywalnego ? To, że będą tańczyć ze sobą ? To, że ojciec wygra zakład? To, że on kocha ją i vice versa ? Przestań pleść bzdury. Film jest płytki jak większość tego typu produkcji.
Co do porównania do Wirującego sexu. Zgadzam się, widzę analogię. Podczas podnoszenia jest ona całkowicie widoczna. Niedługo będziemy porównywać tylko część pierwszą i drugą tego samego filmu. Bo przecież nie można porównywać 2 różnych filmów, nie ?
Plusy dla mnie to rola pierwszoplanowa kobieca, za którą pewnie będzie oscar.
wydaje mi się, że od złej strony "ugryzłeś" ten film. To, że jest podnoszenie jak z Dirty Dancing nie oznacza żadnej analogii. Chodzi tylko i wyłącznie o to, że ludzie chorzy mogą próbować i na swój sposób odwzorowywać to co robią zdrowi. Że ludzie po przejściach też mają szansę na szczęśliwe zakończenia, że też mogą być szczęśliwi.
Masz zbyt dobre serce ,że dałaś aż 4/10.Dla mnie kompletne dno.De Niro musi byc na niezłym głodzie finansowym ,że występuje w takich gniotach.
Bez bicia przyjmuję,że też jestem tępy :)))
pozdro
a ja się zgadzam w 100% :).Film płytki a mógł wyjść naprawdę z przesłaniem i w ogóle. Jednak małpowanie z Dirty Dancing kompletnie zepsuło ten film.W ogóle motyw taneczny w filmach jest tak oklepany ze aż mdli :/
Również się zgadzam. Nie sposób było oglądać ten film bez zauważenia analogii do Dirty Dancing. W ogóle miałam wrażenie, że oglądam Dirty Dancing tylko w wersji dla "świrów". Mam mieszane uczucia co do tego filmu - niby fajny, ale taki jakiś banalny. Główna bohaterka irytowała mnie na maksa, nie wiem jak można było dać tej dziewczynie nominację do Oskara. Dla mnie oznacza to, że Oskary są po prostu nic nie warte, jeśli za taką rolę dostaje się nominację.
Rany boskie co za bzdury!! Nie wiem co wspólnego ma Dirty Dancing z tym filmem( taniec podnoszenie) co za bzdura! Ostatnio byłem na filmie Kolekcjoner też tańczyli na początku(chociaż bardziej podobnie do Footless). Kompletnie o czym innym jest ten film niż Dirty Dancing.w 99% filmów występują sceny które można znaleźć również w innych filmach!!!!
Widać różnie podeszłyśmy do tego filmu :) Dla mnie od początku był to film bardziej o problemach emocjonalnych i walce z chorobą (psychiczną) dwóch osób, które nagle wpadają na siebie i widzą, że te wszystkie 'idealne' wzory zachowań nie są dla nich i mogą być razem ze sobą, więc dla mnie równie dobrze w ostatniej scenie mogli się ścigać na kosiarkach. Natomiast ty chyba podeszłaś do tego filmu od strony tańca - moim zdaniem - niesłusznie. Gdyby to był amerykański film o tańcu, to na końcu dostaliby 10 punktów i wygrali ;)
Ale sęk właśnie w tym, że w tym filmie prawie nic nie było o problemach emocjonalnych. Nie wyjaśniono jaki problem miał główny bohater, poza tym, że ogólnie był "dziwny". Myślałam, że będzie więcej analizy psychologicznej bohaterów, że pokaże ludzkie problemy i skąd się biorą, a tu nagle o jakimś tańcu i konkursie zupełnie od czapy. Po prostu gryzło mi się to wszystko ze sobą i nie pasowało. Ktoś się silił na film psychologiczny, ale skończyło się na tanim dramacie romantycznym (bo komedia to nie jest).
Główny problem bohatera: niezdiagnozowana dwubiegunowość. Dowiadujemy się tego podczas pierwszej wizyty Pata u terapeuty
No faktycznie, macie rację, nazwijmy niezdiagnozowaną dwubiegunowość diagnozą. Nie zmienia to jednak mojej opinii, że za bardzo reżyser skupił się na jakimś koślawym tańcu zamiast na charakterach i problemach głównych bohaterów. Dla mnie film sprawia wrażenie wielu niedokończonych zlepków z tańcem w tle.
Od analizy psychologicznej masz filmy psychologiczne. To jest film innego gatunku. [SPOILER] Zakochany i oddany mąż widzi żonę pod prysznicem z innym (sytuacja stresowa), przestaje się kontrolować, włącza mu się drugi biegun (ma to wyraźnie po ojcu) i po ataku nieskutecznie próbuje się pozbierać. Kobieta, której zabito męża akurat jak wracał ze sklepu wioząc dla niej seksowną bieliznę z powodu gwałtownej traumy, źle łączy fakty i zaczyna się z rozpaczy prostytuować. Poznają się, zakochują, ale trudno im rzucić swoją przeszłość - no ten film nie pokazuje źródła normalnych problemów, ale ogromnych ludzkich nieszczęść i równie nieszczęsnych reakcji dwójki ludzi o osobliwym profilu psychologicznym. Motyw tańca jako terapii to fabularny strzał w 10 - nadaje zmysłowości, wprowadza wątki komiczne i rozładowuje napięcie. Takie to do bólu oczywiste, że aż mi głupio dalej pisać. A tani dramat romantyczny to może, ale się rozgrywać w głowie założyciela tematu i ludzi podobnie do niego/niej myślących...
Właśnie motyw tańca jest tutaj tak banalny, że aż boli. Naprawdę już lepiej by było jakby pobiegli w jakiś zawodach albo, nie wiem, zagrali w badmintona - to przynajmniej nie byłoby takie oklepane.
Jestem przekonana, że po obejrzeniu zawodów w biegu przez płotki w wykonaniu tej pary grono odbiorców byłoby co najmniej zdziwione. Poza tym to musiałby być sport kontaktowy, bo dotyk był tutaj jednym z ważniejszych elementów. Zresztą chyba za bardzo się na tym tańcu skupiasz, oni z góry zakładali, że nie wygrają ;) a jednak dalej chcieli tańczyć, żeby być blisko siebie. Do mnie akurat film trafił. Nie spodziewałam się po nim wiele, więc się bardzo mile zaskoczyłam tą historią miłosną w wydaniu boleśnie zranionych i lekko nienormalnych ludzi. Ale wiadomo, że każdy oczekuje czego innego.
Nie oceniaj filmów, których nie rozumiesz. Obejrzyj jeszcze raz, a jak to nie pomoże, to po prostu zostań przy "Trudnych sprawach"
Jeśli to jest powtórka z "Dirty Dancing", to o tamtym filmie można już spokojnie zapomnieć, bo "Poradnik pozytywnego myślenia" jest zwyczajnie lepszy.
dla mnie jest lepszy Dirty Dancing a nie ten film ktory mial byc gleboki a wyszedl bardzo plytki...
nie bylo i nie mialo byc a tutaj widac bylo ze film mial potencjal ale zostal zwyczajnie zmarnowany.
Ale to nie ma nic wspólnego w "WIRUJĄCYM SEKSEM"! Czy Ty w ogóle zwróciłaś uwagę jak oni tańczyli? Czy to miało w ogóle coś wspólnego z tańcem? W pierwszym wypadku taniec, i to całkiem niezły, była wyrazem, jak dobrze pamiętam, buntu (panienka z dobrego domu...) i takie tam. W tym filmie to była forma terapii. Próba oderwania głównego bohatera od bolesnych myśli, próba dotarcia do niego. Uważam, że w ogóle nie zrozumiałaś tego filmu.
No właśnie w tym filmie taniec był ,,lekiem na całe zło'' a nie tematem przewodnim filmu. Ehh ale jak widać co niektórzy nadal go będa porównywać z dirty dancing.. no cóż jak tu ich zrozumieć?
hehe, no te porównanie z DD rewelacyjne :D mi film sie przyjemnie oglądało i moim zdaniem to jest film dla tych co nie przepadają za zwykłymi filmami o miłośći tylko potrzebują własnie takiej lekko skrzywionej wersji. No i drugo planowa rola Chrisa Tuckera bardzo pozytywna :)
jak dla mnie ten film nie ma nic wspólnego z DD, to że w obu występuję motyw taneczny, to nie znaczy, że jeden nawiązuje do drugiego.. Mnie osobiście ten film urzekł :)
a co on ma wspólnego z DD? zadziwiające jak ludzie czasem mają klapki na oczach
http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2013/02/poradnik-pozytywnego-myslenia-czy li.html
Naprawdę nie rozumiem Cię, równie dobrze mogłaś napisać że jest podobny do "Step Up" bo tam też jest o wspólnych treningach osób które na początku nie są zbytnio za sobą. Mi się film podobał, miał przesłanie, bo większość filmów mówi tylko jakie to życie jest piękne...
Rozumiem dlaczego ten film się podoba i dlaczego mój komentarz wzburza dosyć dużo osób. Wydaje mi się, że po prostu w tej sytuacji moim problemem jest to, że udało mi się obejrzeć tak piękne, niezwykłe filmy, że kiedy mam je porównywać z "Poradnikiem...", to niestety wydaje mi się on zupełnie bezwartościowy. Jakby twórcy chcieli zrobić coś głębokiego, ale im nie wyszło. Metody jakie zastosowali najzwyczajniej wydają mi się tanie i do mnie nie przemawiają.
W jednym filmie Woody'ego Allena grany przez niego bohater eksperymentuje z różnymi wyznaniami, religiami, próbuje znaleźć jakiś sens w życiu i w końcu go znajduje - w kinie. Polecam obejrzenie na przykład "Wszystko o Ewie" Mankiewicza, "Cały ten zgiełk" Fosse'a, "Bulwar zachodzącego słońca" Wildera albo "Tam, gdzie rosną poziomki" i "Siódmą pieczęć" Bergmana. To nie są nie wiadomo jak trudne w odbiorze, niezależne filmy, a bije od nich jakaś autentyczność, prawda, czasem bardzo prosta, ale zastanawiająca. Te filmy dla mnie dają ten sens, który też chcę znajdować w kinie. Filmy mają służyć rozrywce. Sama też lubię sobie obejrzeć od czasu do czasu jakąś idiotyczną komedię, tylko po to, żeby się oderwać. Ale moim zdaniem trzeba odróżniać to, co jest złe od tego, co jest dobre. I właśnie to zrobiłam oglądając "Poradnik...". Odróżniłam go. Lecz jest to wyłącznie moja opinia. Oglądajcie wszyscy ten film, bo może właśnie do was coś z niego trafia. Do mnie nie.
Koniec. :)
jakby to powiedziała Chylińska:"ZACZNĘ OD PIERDÓŁ...."( nic w złym sensie) po pierwsze gratuluje przyciągnięcia uwagi tak wielu internautów, którzy zobaczyli ten wątek w "ostatnio dodanych"( z ponad 190) Czym chylę czoła, że nie pofatygowali się do zerknięcia, na wspominaną resztę :P
Cóz za porówanie wątku tanecznego jako terapii, (co moim zdaniem, nawet ciekawie ujety) z letnią przygoda z DD :)
może po prostu przydałoby sie bardziej wnikliwe wzglebienie, w tematyke filmu, niz płytkie porównanie poradnika z DD, ale widocznie, nie na tym polega "wczytywanie" sie w "komedie" Twoim zdaniem, prawda :)? Także lubie humor Allena, ale proszę nie porównujmy jego dzieł ( mistrz Allena dla wyznawców) z Russellem( nic złego). Myśle, że Allen rozwiązałby inaczej ten problem , jeśli juz miałby zaistnieć :)
Jeśli "Tam gdzie rosną poziomki" i "7 pieczęć" nie są trudnymi w odbiorze filmami, to ciekawe jakie filmy są według Ciebie trudne w odbiorze... Niezależne kino japońskie? Surrealizm niczym w Dyskretnym Uroku Burżuazji? Ja uważam, że filmy Bergmana są jednymi z najbardziej przemyślanych i przepełnionych symbolizmem filmów, które dotychczas powstały i bez odpowiedniej wiedzy, nie można ich w pełni pojąć.
Co do reszty: dlaczego starasz się porównywać filmy z różnych kategorii? Wszystkie z wymienionych przez Ciebie (oprócz : All that jazz - nie widziałam, nie będę się wypowiadać) są filmami mniej lub bardziej skłaniającymi do refleksji i z "górnej półki". Są to też filmy, które wymuszają wysiłek umysłowy (no może poza Bulwarem). Poradnik nie chce wymusić z Ciebie refleksji, jego cel to tylko uśmiech na Twojej twarzy(nie ma mowy o "refleksji", jeśli przekaz jest podany w filmie jak na tacy). Nie powinno się oczekiwać po filmie czegoś, o czym na plakatach i na trailerach uprzedza, że nie jest. Porównuj z filmami, które wymieniłaś, te filmy pokazywane w Cannes, w Wenecji, Berlinie, a nie nominowane do Oscara... Naprawdę, dla osoby, która twierdzi, że Bergman nie jest trudny w odbiorze, takie rzeczy powinny być oczywiste.
Oczywiście możliwe, że jesteś aż tak mądra, oczytana i inteligentna, że te filmy to dla Ciebie bułka z masłem, ale w takim razie twierdzenie, że są tak łatwe dla wszystkich jest zwykłą ignorancją.
nic dziwnego, ze ludzie boja sie udzielac na forum filmwebu. wszystko ma 1 scenariusz:
1. ktos wyraza swoja opinie
2. jesli opinia jest sprzeczna ze zdaniem wiekszosci, nalezy:
- wysmiac inne oceniane filmy
- koniecznie odzywac sie do siebie per 'gimbusie/dziecko'
- zgnoic wzajemnie swoje rodziny do piatego pokolenie wstecz
3. tylko pierwsze 2 posty dotyczna filmu, reszta to przekrzykiwanie sie, kto ma bardziej wyrafinowany gust.
smutne.
tak, czy owak, 'silver linings playbook' to nie jest tragiczny film, ma pare momentow, jak scena z hemingwayem, bieganiem, stadionem i ze dwa inne motywy. ale aktorskie nominacje to juz pomylka - o ile cooper niczym nie irytuje, to juz lawrence jest strasznie zmanierowana, a de niro od 'gwiezdnego pylu' nie zagral w niczym wystawiajacym glowe ponad 7.0. to nie jest zly film, ale nie jest ani troche odkrywczy, nowy, wybitny, czy genialnie zagrany. jest po prostu - tylko i az - zabawny.
Dokładnie, każdy ma swoją opinię a jak się czyta teksty typu: "Tak jesteś tępa" to aż się smutno robi, że młodzi ludzie są tak nietaktowni i niewychowani. Myślałem, że nowe pokolenie troche mądrzejsze jest, ale z tego co widze to się to samo robi- zawiść i chamstwo. Co do filmu to rzeczywiście film nie porywa. Motyw DD nawet nie przyszedł mi na myśł podczas oglądania. Jak dla mnie za mało było tego "pozytywnego myślenia", jakichś rad (sensownych a nie kurs tańca) i przesłania dla ludzi, którzy rzeczywiście mają jakieś problemy. Nie każdy po ciężkich przejściach spotka fajną laskę do tego tak samo "porypaną" jak on. Jeżeli ten film miał być swego rodzaju poradnikiem i miał za zadanie dodać komuś jakichś pozytywnych bodźców to sorry,ale nie spełnił swojej funkcji. Bo oglądając film , widzimy gościa, który myśli tylko o Nikki, obsesyjnie, każde jego działanie jest robione po to by w przyszłości wrócić do żony. Czy było w tym coś pozytywnego? Czy wstąpiła w Was jakaś pozytywna energia? Nie. Potem film kończy się jak większość amerykańskich tanich produkcji. Przeczytaj list, "I love you". I żyli długo i szczęśliwie, choroba psychiczna nagle jak bańka mydlana prysła i zniknęła...