nie rozumiem głosów krytyki, film wspaniały na poprawę humoru ale także bardzo prawdziwy; świetna gra aktorska, POLECAM i kolejny raz nie rozumiem średniej ocen, która powinna byc znaaacznie wyższa!!!!!!!!!
Mnie gra aktorska ani Coopera ani Lawrence nie zachwyciła, imho zbyt wiele było w ich zachowaniach przesady. Za to De Niro, Weaver a nawet Tucker i aktor grający psychatrę stanęli na wysokości zadania. Niezależnie od tej oceny film oceniam pozytywnie. Robi wrażenie pokazanie lub czasem tylko zasugerowanie pasji serca obu głównych bohaterów, ich cierpienia, zamknięcia w swoim ograniczeniu, szaleństwie pokiereszowanej duszy. Mimo przesady, dobrze pokazane.
Z całym szacunkiem do gustu widzów i jedynie z czystej ciekawości małe pytanie" co wspaniałego jest w tym filmie?" Raczej depresyjny- bo wniosek niezbyt optymistyczny- niewiele osób wokół siebie mamy, które nas rozumieją. Kolejny wniosek- nie na szczerości budujemy szczęście- ale na kłamstwie- a fe! Gra aktorska niefajna- nawet wielki Robert D cieniutko. Potwornie irytująca rola Lawrence- nic w nie nie pociąga a wszystko drażni (ja wolałabym wrócić do szpitala niż spędzić z nią wieczór). A poza tym nie ma wg mnie w tym filmie tego czego zawsze szukam w tak zwanych pozytywnych filmach- nie ma ciepła, dobroci ponad wszystko, miłości, cierpliwości- film jest banalny a postacie skrojone płasko- są nijacy i nic powiedzieć o nich się nie da oprócz tego że są lekko "inni" ale inność ta jest tak banalna, że..... się nudziłam. Obejrzałam do końca, bo nigdy nie rezygnuję z oglądania. Na pewno do tego filmu nie wrócę i innych zachęcać nie będę.
A ponieważ należę do niezwykle tolerancyjnych ludzi lubiących dyskutować i wymieniać poglądy to tym samym nie lubię ogólników- jak chwalisz to napisz za co jak krytykujesz to uzasadnij.
Więc z czystą sympatią Oleńko- co wspaniałego w tym filmie oprócz ogólnych stwierdzeń, że gra aktorska świetna a film prawdziwy?
Nieco się wtrącając - ja nie będę się sprzeczać czy film jest wspaniały czy nie jest, bo to rzecz gustów, które widzę po Twojej ocenie aktorów mamy zupełnie inne. Ja osobiście aktorstwo oceniam na plus, kolejne plusy to muzyka i dialogi, sama historia w filmie powiedzmy średnia, ale zawsze szukam w filmie jakiegoś morału, choćby pokazania znanej od wieków prawdy, i w tym banalnym filmie również można jakąś naukę znaleźć.
Po pierwsze, relacja Pata z żoną, jego starania, aby wstrzelić się w wymagania żony - w życiu często staramy się o czyjeś zainteresowanie w ten sposób: "trochę schudnę, trochę poczytam i będę wartościowszym dla kogoś człowiekiem", a stara prawda pokazuje, że jeśli ktoś nie jest w stanie nas pokochać takim jakimi jesteśmy, to pozbycie się 5-ciu kilogramów nic nie pomoże. Film pokazuje też sytuację osoby porzuconej, to jak długo zajmuje nam zrozumienie, że jeśli ktoś potrafi żyć bez nas, to i my musimy nauczyć się żyć bez niej. Pokazuje jak śmiesznym jest żebranie o czyjeś uczucie.
Następnie sprawa "wariactwa" - choć jak patrzeć w filmie wszyscy bohaterowie byli szaleni, to za wariatów uważa się tylko tych, którzy chodzą na terapię, czyli chcą się z tego szaleństwa wyleczyć. Z punktu widzenia "leczonych" jest to irytujące, stąd naturalne wydaje się porozumienie między dwójką głównych bohaterów, wyrzuconych nieco poza margines społeczeństwa.
I co najważniejsze - pozytywne myślenie - po scenie z wyrzuceniem książki Hemingwaya już wiedziałem że sam film skończy się happy endem, i ta scena usprawiedliwiła mi nieco sztampowe zakończenie. Przyznam że tekst z tej sceny typu "świat i bez tego jest brutalny, czy ktoś może powiedzieć "bądźmy pozytywni", dajmy szczęśliwe zakończenie?", sprawił że zacząłem nieco inaczej patrzeć na filmy tego typu i doceniać ich "lekkość". Najłatwiej zrobić film o holocauście i wojnie (w Polsce tylko takie są uważane za "dobre" i zbierają nagrody), a trudniej zrobić film pozytywny, jednocześnie niebanalny. A chyba rzeczywiście tych drugich potrzeba nam bardziej.
OK OK nie twierdzę, że film bez sensu i morału- ale banał jeśli nawet uznasz za niebanalny to banalnie podany na tacy. Może nie byłabym tak rozczarowana gdyby nie fakt, że bliska znajomość z niejakim Oskarem cokolwiek zobowiązuje. A poza tym będąc niezwykle pozytywną osobą, jak pokarmu potrzebuję dobrej energii płynącej z różnych źródeł. Szukam jej m.in. w sztuce filmowej i tak wiele pozytywnych filmów obejrzałam - i chce się po nich uściskać cały świat i uśmiechać do siebie w lustrze. Po tym filmie .....NIC. Ale to tylko moje skromnie zdanie. W poszukiwaniu takich pozytywnych i pięknych obrazów polecam " Mariegold hotel" i "Amour".
PS potrzebne nam filmy pozytywne, lekkie i te cięższe gatunkowo- także te o holokauście- a dobry film zrobić równie trudno- niezależnie od tego czego dotyka i jaki ma przekaz.
Dużo pozytywnych emocji życzę mimo, że jednak z tym filmem mi nie po drodze.
"Amour" pozytywnym obrazem? No chyba nie. Przynajmniej ja po nim nie miałem ochoty "uśmiechać się do siebie w lustrze". Ale od pozytywnych obrazów specjalistą nie jestem, raczej w kręgu mojego zainteresowania były zawsze wszelakie dramaty, właśnie z powodu powszechnego przekonania, że dramaty niosą więcej "mądrości" niż inne gatunki. Może też dlatego, że zazwyczaj wybierając się do kina na lżejszy gatunek wychodzę z niego z poczuciem żenady. Dlatego pozostaję przy swoim zdaniu - trudniej zrobić dobrą komedię czy po prostu dobry "lekki" film niż dobry dramat. Zrobisz kiepski dramat - uznamy że ludzie go nie zrozumieli, zrobisz kiepską komedię - pozostanie tylko kiepską komedią. Może wszelkie nagrody filmowe nie powinny być odniesieniem, ale weźmy takie Oscary - miejsca na lekki gatunek jest niewiele, nie mówiąc o Polsce, gdzie w ogóle nie istnieje połączenie dramatu z komedią, chyba że w formie dosłownej - dramatycznej komedii, a kiedy już autor ma coś sensownego do powiedzenia, to unika happy endu jak ognia, bo happy end to obciach. W przypadku "Poradnika ..." obciachu nie czułem, a to już sukces.
Margerito! Może film jest "banalny" ale wydaje mi się, że to właśnie jego plus! Napisałaś, że nie ma w nim: "ciepła, dobroci ponad wszystko, miłości, cierpliwości".... wręcz przeciwnie, uważam, że ten film uosabia te emocje; a matka bohatera? wspaniała kobieta, która jak każda mama zrobi wszystko dla swojej rodziny i bezgranicznie kocha; wspaniały ojciec i jego rozbrajająca obsesja na punkcie pilota od telewizora (tą przypadłość posiada też mój tata :) i historia miłości też bardzo banalna a jednak piękna; myślę, że mój gust filmowy pewnie jest znacznie mniej wygórowany od Twojego ale ja lubię filmy, w których potrafię znaleźć podobieństwo do własnego życia, w postaciach odnaleźć część siebie i przede wszystkim aby film sprawił mi przyjemność i wprawił w dobvry humor- i "poradnik pozytywnego myślenia" spełnił te kryteria!
Oleńko! nie było moi zamiarem pozycjonowanie naszych gustów. Tak jak Ty wyraziłam swoją opinię o filmie który obejrzałam. Fakt, że nasze opinie są skrajnie biegunowe nie oznacza, że jedna z nas ma dobry gust a druga zły. Gust nie powinien podlegać dyskusji a sztuka jest tylko i wyłącznie odbiciem subiektywnych odczuć. Pięknie jest podyskutować, dostrzec w opiniach innych coś co czasem nam umyka. Szanuję każdego widza i jego opinię, a jedynie bardzo ogólnikowe komentarze sprawiają, że nijak się je czyta. Sądzę, że skoro poświęcamy czas na komentarz do filmu z szacunku do tych, którzy tu zajrzą warto napisać coś więcej niż: film fajny, gra aktorska super, polecam. To nie krytyka- to prośba o trochę więcej informacji, które sprowokują dyskusję i wymianę poglądów- bo o to chyba tu chodzi- by ludzie lubiący filmy mogli o nich pogadać. Jest przecież taki portal od " lajkowania" - tu rozmawiajmy proszę :-)
Pozdrawiam