Smęt pozbawiony krztyny suspensu i energii, obdarty z tajemnicy, z niepotrzebnymi scenami gore i efektami specjalnymi zabijającymi klimat opowieści. Scena otwierająca z kucharzami mety to kicz, już po niej miałem złe przeczucia i nie myliłem się, im dalej tym gorzej. Twórcy nawet nie silą się na oryginalność, które to już dziecko z kolei wyraża swój stan ducha poprzez niepokojące rysunki? Dyrektorka szkoły która wchodzi do cuchnącego padliną domu i słyszy nawoływania zamkniętego na strychu dzieciaka w dobie telefonii komórkowej zamiast dzwonić na policję wchodzi na strych, głupotą przebijając cycate blondyny z każdego jednego slashera. Potem popchnięta przez stwora zamiast próbować wstać, czołga się, żeby było bardziej efektownie, dramatycznie i w duchu horrorów. Wychodzi sztucznie irytująco. Dziecięcy bohater pozbawiony krztyny ekranowej charyzmy, nie ma w sobie nic co wzbudzało by chęć kibicowania mu lub współczucia, aktorsko słabiutko, wielka castingowa pomyłka. Dystrybutorzy, którzy zdecydowali się to dziełko puszczać w polskich kinach powinni dostać zakaz wykonywania zawodu, to film niewiele lepszy od produkcji oryginalnych Hallmarku, typowy netflixowy średniaczek, który powinien od razu trafić na SVOD albo Blue Ray a nie na wielkie ekrany.