Popieram w stu procentach. Tylko ze względu na niego obejrzałam ten film, który, cóż, do arcydzieł nie należy i pewnie gdyby nie Rutger, zanudziłabym się na śmierć (może ze względu na moją awersję do filmów katastroficznych).
no ba! podkochuję się w nim od przedszkola! i dziś zamierzam sterroryzować domowników - Rutger rządzi! :)
filmów katastroficznych nienawidzę, ale z Rutgerem obejrzałabym nawet atak kosmicznych pomidorów na zdominowanego przez dinozaury 'Posejdona' (nic głupszego nie przyszło mi do głowy) :D
To widzę, że mamy bardzo podobne podejście. :D Mnie osobiście nawet najdurniejsza fabuła filmu nie odtraszy, jeśli tylko gra w nim Rutger. I dzięki temu naoglądałam się różnych pomyłek kinematografii (głównie amerykańskiej), ale za to zawsze niezmiernie miło jest popatrzeć na swojego idola (zachwycam się nim od 6 roku życia, czyli już istny szmat czasu ;)). Który swoim urozmaiconym repertuarem, jeśli mogę użyć takiego określenia, tylko udowadnia, że jest wszechstronnym aktorem.
Na pewno nie pogardziłby rolą w kosmicznej napierniczance o pomidorach, jeśli spodobałaby mu się jakaś postać. ;) W końcu, ostatnio zaśpiewał pioseneczkę o warzywach w reklamie masła. Więc wszystkiego można się po nim spodziewać :D