To był mój pierwszy film kinowy - jako dzieciak z otwartą gębą śledziłem losy dr Jonesa nie nadążając jeszcze za napisami wyświetlanymi na ekranie... po prostu bajka! Chciałem więcej!
Na części drugiej (świątynia zagłady) była pełna sala, siedziałem w pierwszym rzędzie, bo musiałem zobaczyć film w pierwszym dniu wyświetlania. Głowa chodziła mi w lewo i w prawo, ale mi to nie przeszkadzało. Genialna i bardziej mroczna część niż pierwsza, więc chciałem więcej!
Przy "Ostatniej krucjacie" dorwałem pożyczoną "zjechaną czy może zpiratowaną" płytę VHS a potem dodatkowo poszedłem do kina, bo chciałem to zobaczyć na dużym ekranie. Wciąż nie miałem dość!
Na "Kryształową Czaszkę" szedłem jako dorosły facet, wiedząc, że pierwsze 3 cześci urastają w moich wspomnieniach do rangi kultowych. Po wyjściu z kina już nie chcę więcej... to była największa krzywda filmowa, jaką mi zrobiono...
W mojej filmowej biblioteczce seria 1-3 piastuje główne miejsce, części 4 nigdy nie kupię, bo zabiła kultowego bohatera mojego dzieciństwa.
(10/10)
Zgadzam się z tym, co napisałeś. Czwarta część jest wypadkiem przy pracy, i nie chodzi mi o efekty specjalne, ale całkowity brak pomysłu na fabułę i dobre dialogi. To co decydowało o wyjątkowości trzech pierwszych odcinków, zniknęło w najnowszej odsłonie przygód Indiany Jonesa.
W jednym mój pogląd jest nieco inny niż u Ciebie - otóż ja uważam z perspektywy czasu, że to 'Poszukiwacze...' są najbardziej mroczną częścią w cyklu. Mniej tutaj humoru, więcej tajemnicy i do tego ten zaskakujący, rzeczywiście przerażający (zwłaszcza kiedyś) finał. Dwie kolejne części są już bardziej przewidywalne, bardziej 'familijne'. 'Poszukiwacze...' są w tym względzie, jak dla mnie, wyjątkową pozycją. No i to właśnie ten film zmienił podejście do kina przygodowego, nazwanego wtedy 'Kino nowej przygody', czy jakoś tak.
Pięknie powiedziane. Nie mam co prawda takich wspomnień, bo pierwsze trzy części widziałam w TV, wiele lat po premierze kinowej, ale też tak uważam. "Kryształowa czaszka" była niepotrzebna...