Tam, gdzie dobrzy byli dobrzy, a źli źli, gdzie liczyła się rodzina, przyjaźń, praca, honor,
cieszenie się życiem. Dzisiaj to wszystko się zaciera. A piękne krajobrazy w filmie tylko
nasilają tę nostalgię.
chociaż prawdziwy dziki zachód, to raczej nie ten przedstawiony w filmach, to po części na pewno masz rację, ziomek
pewnie, że można! a dodając - nie ma już dzikiego zachodu, ale nie ma też już starych, dobrych westernów. ostatnim był "bez przebaczenia" i jeśli podpiąć pod western, to jeszcze "zabójstwo jesse'ego jamesa".
Jest "Django", choć to trochę inna kategoria, bo pastisz, aczkolwiek da się tam pomiędzy wierszami wyczytać miłość do westernu i jest przede wszystkim "Prawdziwe męstwo"...
"Django" oczywiście, choć jak piszesz to inna kategoria, choć "Prawdziwe męstwo" to już nic specjalnego. Może rzeczywiście nie jest to jakiś wybitnie słaby western, ale daleko mu do klasyków typu "Bez przebaczenia", "W samo południe", "Dzika Banda" czy "Pewnego razu na dzikim zachodzie".
a ja wolę dziki zachód w wydaniu Sergio Leone. Gdzie zły nie jest do końca zły, a dobry nie jest do końca dobry...
Film mi się podobał jako western, zaciekawił mnie, miło sobie popatrzeć, ale nie pokazuje on prawdziwego Dzikiego Zachodu, tylko mit Dzikiego Zachodu. Jako film jest świetny, ale nie chcę, by ten świat rzeczywiście istniał. Niech należy do świata fikcji.
Ej-men brader. A za mit Dzikiego Zachodu podziękuję. Thanks, but NO, thanks. Drażni mnie przekłamywanie historii.